- Och, Shelby...

- No i co ty wyrabiasz, malutka Shelby? Kradniesz staremu brykę? - Pożyczam - wydusiła, śmiertelnie przerażona. Nie miała wyjścia, musiała blefować. - A dlaczegóż to? - Nie twój interes. - Przypominała sobie, że ten mężczyzna jest tylko wynajętym przez jej ojca robotnikiem, nikim więcej. Ale pamięć podsuwała fragmenty rozmowy, którą podsłuchała wcześniej w budynku na ranczu. W głębi duszy trzęsła się jak galareta. Nigdy w życiu nie była tak przerażona. - Czy to ma jakiś związek z samochodem, który ukryłaś dalej? - Kiwnął głową w kierunku głównej drogi. Serce w niej zamierało, kiedy widziała, jak McCallum uważnie się jej przygląda, gapi na jej mokre włosy, prawie przezroczystą bluzkę, krótkie, przemoczone szorty. Gdzieś za nim warknął pies. - Tak, widziałem go, kiedy wracałem z miasta, wiesz, ten chrom znakomicie odbija światła reflektorów. - Uniósł brwi, jakby oczekiwał, że ona kiwnie potakująco głową. - Zatrzymałem się, zobaczyłem, że w taką burzę dalej nie pojedzie, i domyśliłem się, że wcześniej czy później gdzieś się tu pokażesz. Ta uwaga ją dobiła. On na nią czekał. Śledził ją. Prawdopodobnie śmiał się w kułak. 76 Podrapał się po nieogolonym podbródku. - No, to co tam knujesz? Nie, nie mów mi. Pozwól, że zgadnę. Poszłaś się kurwić z moim starym kumplem, zastępcą szeryfa, Nevadą Smithem. - Jestem tutaj tylko po to, żeby pożyczyć wóz - skłamała, starając się mówić pewnym głosem. - Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Czerwona, nieogolona twarz McCalluma się ożywiła. http://www.kosmetyki-naturalne.biz.pl/media/ - Mówiłam ci ju¿ - powiedziała Marla z naciskiem i wszystkie oczy nagle zwróciły sie w jej strone. - Pamietam, ¿e jezdziłam konno. To tylko takie mgliste wspomnienie, ale wiem, ¿e jezdziłam. Myslałam nawet, ¿e mo¿e ty i ja... na ranczu... - Urwała, widzac zdumienie na twarzy Cissy. - ¯artujesz? - Cissy potrzasneła głowa ze smiechem. - Teraz to ju¿ naprawde przesadziłas! Przecie¿ ty sie boisz koni! Podobno spadłas z konia w dziecinstwie. Prawda? - Cissy spojrzała pytajaco na ojca. - To prawda, kochanie - odparł Alex i Marla poczuła, ¿e grunt usuwa sie pod jej nogami. - To był niebezpieczny wypadek. Nie złamałas sobie niczego, ale od tego czasu panicznie bałas sie koni.

nia zobaczyc, dobrze? - I dodała po chwili wahania: - Miło było sie z toba spotkac, Nick. Naprawde. - Zagryzła wargi, jakby w obawie, ¿e zaraz wyrwie jej sie cos, co nie powinno, i dotkneła dłonia jego policzka. – Uwa¿aj na siebie - rzuciła i wyszła, zostawiajac po sobie zapach perfum. Nick dokonczył piwo jednym haustem, zgniótł puszke i Sprawdź - Nie odważyłabym się snuć domysłów na ten temat. - A ja wręcz przeciwnie. Czy jej matka nie jest... no... delikatnie mówiąc, trochę nie tego? - Czyli stuknięta? - Właśnie. - Nigdy jej nie poznałam. 126 - Hm, rozmawiałam tu w Bad Luck z wieloma ludźmi. Podobno Aloise, tak brzmi jej nazwisko, prawda? Nazwisko panieńskie? - Chyba tak. - Podobno Aloise jest na granicy obłędu. - Już mówiłam, że nie znam Estevanów - odparła Shelby i Katrina znowu zwróciła na nią swoje zimne, niebieskie oczy. - To co, może jutro? - zagadnęła. - Mogłabym się z panią spotkać wczesnym popołudniem.