456

Skutkowało to tym, że cała trójka dzieciaków - autentycznie zszokowana, gdy tata choć trochę podniósł głos -natychmiast robiła się wtedy potulna niczym trzy baranki. To nie było fair. Milla czasem wrzeszczała jak szalona, a dzieci i tak nie zwracały na nią najmniejszej uwagi. Ale tak naprawdę ich potomstwo było mądre, ciekawe świata i ogólnie całkiem posłuszne. Tylko czasem potrafiło naprawdę dać w kość. Milla - paradoksalnie - bardzo się cieszyła, że czasem czuje irytację i złość na dzieci. Jeszcze będąc w ciąży, bała się, by tragedia z przeszłości nie zmieniła jej w nadopiekuńcza, ogarniętą niezdrową obsesją matkę. Nie była wcale pewna, czy sprawdzi się w macierzyństwie. Na szczęście Linnea okazała się dobrym i zdolnym dzieckiem. Do czasu pojawienia się Zary Milla zdążyła się uspokoić. Potem były cztery spokojne, sielankowe lata - aż do przyjścia na świat Thanea. Czas po jego urodzeniu też był radosny, ale na pewno już nie spokojny - Umyjesz rączki i pomożesz mi przygotować stół? - zapytała Zarę, która posłusznie zabrała swoje zeszyty i pobiegła umyć ręce. an43 http://www.korekcja-wzroku.net.pl/media/ Millę na myśl o porwanych malutkich latynoskich dzieciach, które nie miały nawet tyle szczęścia. Ale co, jeśli... jemu też się nie udało? Czy ci zbrodniarze bez uczuć przynajmniej chowali po ludzku swoje niewinne ofiary? Czy może po prostu rzucali je gdzieś do rowu, na pożarcie zwierzętom... Nic. Wystarczy. Nic mogła dopuścić, by straszliwa myśl zagnieździła się w jej mózgu. Wtedy straciłaby nad sobą kontrolę, a na to nie mogła sobie absolutnie pozwolić. Jeśli ktoś tu się wreszcie pojawi, ona musi być czujna i gotowa na wszystko. Rozejrzawszy się ponownie po cmentarzu, wybrała ostatecznie docelowy nagrobek wyróżniający się spośród innych sporym rozmiarem i bogatym ornamentem. Zapewniał świetną kryjówkę; leżąc za masywną płytą nagrobną, Milla będzie zupełnie niewidoczna.

zaprosić się na kolację. - Nie - powiedziała twardo. - Wczoraj wyjaśniłam ci dlaczego. Nic się nie zmieniło. - No trudno. Przynajmniej próbowałem. Gładko zmienił temat: - O której masz samolot do Dallas? - O drugiej z czymś. Sprawdź przyjmowała punkt widzenia Diaza. To była egzekucja, nie morderstwo. Zresztą zważywszy na profesję Diaza, która polegała mniej więcej na tym, co oglądali zeszłej nocy, może z wyłączeniem przesłuchania, Milla wątpiła, czy w ogóle będzie jakieś śledztwo. - Nie, nie sądzę. Jesteś bezpieczny Chciała powiedzieć mu więcej, ale pamiętała, by nie wdawać się w szczegóły przez telefon. Rip także był ostrożny, przykład Susanny nauczył go, ile może kosztować chwila niefrasobliwości w prywatnej rozmowie. - Spędziłem noc w hotelu. Poprosiłem kolegę, żeby dziś zastąpił mnie w szpitalu. Nie mogłem... Ona prawdopodobnie będzie an43