- Wiem, że to baza!

- Kiedy ostatnio spałeś? Quincy umilkł. Wiedział, że ma worki pod oczami, że stracił na wadze. Kiedy Mandy zginęła, powiedział sobie, że jest za mądry, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Okłamywał się. Agenci nadal na niego patrzyli. Opinie wymalowane były na ich twarzach. Quincy przestaje nad sobą panować. Quincy jest zbyt spięty. A nie mówiłem, że nie powinien był wracać do pracy zaraz po pogrzebie...? J Pomyślał, że FBI i dzikie zwierzęta tak samo odrzucają ze stada najsłabsze osobniki. - Ja... poszukam hotelu - powiedział oschle. - Muszę tylko spakować parę rzeczy. - Wspaniale. Glenda, ty i Albert będziecie odpowiedzialni za obserwację domu Quincy'ego. Glenda skinęła. - Będę codziennie wysyłać ci raport - zaproponowała beznamiętnie, ale patrzyła na niego łagodnie. - Będę wdzięczny - powiedział sztywno. - Panujemy nad sytuacją - stanowczo zakończył Everett i skinął na grupę. - Zobaczysz, Quincy. Wszystko będzie dobrze. http://www.kleks-katowice.pl/media/ swoją córkę. Że to on zabił Rainie. Och, Quincy! Biedny, biedny Quincy. Rainie otworzyła oczy. Na twarzy poczuła powiew wiatru od strony okna. Nie miały czasu na czekanie. Muszą za wszelką cenę uniemożliwić mu zbudowanie bomby. Nie mogą pozwolić, żeby wysadził pół hotelu tylko po to, żeby zrobić na złość Quincy'emu. Popatrzyła na Kimberly, starając się przyciągnąć jej wzrok. Potrzebowały jakiegoś planu. Może Kimberly skłoniłaby profesora do tego, żeby zaczął mówić. Może udałoby się odwrócić jego uwagę. Gdyby skoncentrował się na wymianie banałów ze swoją byłą studentką, Rainie mogłaby zacząć przesuwać się w stronę swojego glocka. Jeden metr. To niedużo. Prawda? Niestety, Kimberly stała ze spuszczoną głową i chyba nie nadawała się do walki. W końcu nic dziwnego. Była taka młoda. I w takim strasznym

zrobiło się gorąco. Było już późno. Rainie nie była na tyle naiwna, żeby nie zrozumieć podtekstu jego pytania. Rozejrzała się po mrocznej sali. Wyjrzała na zewnątrz, gdzie światła zachęcająco rozświetlały mrok. Pomyślała o swoim pięknym, mocno przecenionym mieszkaniu. Pomyślała o swoim domu w Bakersville i o sosnach, których tak jej brakowało. Potem popatrzyła na Quincy'ego i... Sprawdź – A co dokładnie, panie Mann? – zapytał Quincy. – Ciągle o tym myślę i nie mogę sobie wyobrazić, żeby Danny mógł dopuścić się morderstwa. I nie dlatego, że jestem jego psychologiem i czuję się winny. Chodzi o coś więcej... Owszem, Danny miał problemy z kontrolowaniem złości. – Młody człowiek wykonał gest, jakby szukał lepszych słów. – Ale agresja fizyczna jakoś do niego mi nie pasuje. Danny jest maniakiem komputerowym, a nie łobuzem. Gdyby chciał się odegrać na szkole czy w ogóle na dorosłych, wydaje mi się, że wymyśliłby coś sprytniejszego. Może włamałby się do szkolnej bazy danych i zrobił bałagan w ocenach. Albo dostałby się do sieci wydziału komunikacji i odebrał prawo jazdy Vander Zandenowi. Coś pomysłowego. Po prostu... po prostu nie mogę sobie wyobrazić, żeby posunął się do morderstwa. – Danny od najmłodszych lat miał do czynienia z bronią – powiedziała Rainie. – Zna się na niej nie gorzej niż na komputerach. – Domyślam się. – Ale Mann nie wyglądał na przekonanego. – A co z panem Avalonem?