- wzruszył ramionami Diaz.

an43 431 - Kiedy? Czemu nie dałeś mi porozmawiać z Joann? - Dzwoniłem dwa razy Raz, żeby powiedzieć im, gdzie jesteśmy. Drugi raz, by uprzedzić, że trochę tu zabawimy. Zauważyła, że zupełnie zignorował jej pytanie o rozmowę z Joann. - Czas do domu - powiedziała. Diaz podrapał się po karku. - Jeszcze nie. - Właśnie, że tak! - ku własnemu zaskoczeniu rozpłakała się. - Szlag...! - jęknęła i pobiegła do sypialni. Udało się jej nie płakać już przez kilka dni, nawet na myśl o Justinie, czemu więc miała ryczeć teraz, z takiego powodu? Absolutny brak konsekwencji. To tylko dowodziło, że Diaz ma rację. A ona nie chciała, żeby znów miał rację. Chciała mieć coś do roboty, wrócić do ustalonego planu dnia, musieć myśleć o czymś innym niż własne nieszczęście. Czy naprawdę chciała już lecieć do domu, ryzykując kompletne załamanie nerwowe, gdy na przykład stewardesa na pokładzie samolotu zaproponuje orzeszki? http://www.karczma-austeria.pl/media/ - Widzicie, ja tu pracuję już prawie trzydzieści lat. Nie muszę się martwić, że ktoś przeszuka mi biurko, znajdzie listę i nabierze podejrzeń. To tylko lista nazwisk, bez żadnych przypisów. A jeśli zginęłabym w wypadku albo padła na zawał, to chyba już nie ma się co martwić, kto i po co znajdzie tę listę, prawda? - Słusznie - kiwnęła głową Milla. - No dobrze. Ellin otworzyła szufladę w biurku, wyjęła grubą teczkę i położyła na metalowym blacie. - Aż tyle? - Milla była zaskoczona. - Co? A, nie. Oczywiście, że nie. Jest tam też sporo innych papierów an43

88 - Ze względu na pewnych wspólnych znajomych - odparł. - Millo, pozwól mi sobie pomóc. Proszę. Instynkt podpowiadał jej, by nie przyjmować ofertyW przeciwnym razie True mógł przekroczyć tę cienką granicę, którą Milla starała się utrzymać. Wprawdzie biznesmen nie próbował się Sprawdź wystarczy, że kiwniesz głową. Kiwnął. Wielkie brązowe oczy patrzyły nieufnie. Kobieta odkręciła butelkę i podała chłopcu. - Proszę, pij. an43 139 Chwycił butelkę obiema dłońmi: jeszcze trochę pulchnymi jak u bobasa, ale zmieniającymi się już powoli w ręce dużego chłopca. Pił zachłannie wodę, aż ściekała mu na koszulkę. Kiedy wyżłopał już połowę, Diaz delikatnie go powstrzymał. - Powoli, chiquis. Pochorujesz się, jeśli wypijesz za dużo zbyt szybko.