pozostawione w najciemniejszym zaułku - nie zainteresowałyby

- Jak to?! - spytała z przejęciem Debra. - Rozmawiałaś z nim? - Nie. Ich było czterech, a nas tylko dwoje - westchnęła Milla. Brian podszedł bliżej i wsunął jej w dłoń styropianowy kubek z kawą; mrugnął znacząco, dając do zrozumienia, że nie puści pary o tym, jak szefowa straciła głowę i o mało nie straciła życia. Ale i tak miała zamiar im powiedzieć. an43 63 - Zaplanowaliśmy, że nie będziemy się ujawniać, jeśli pojawi się więcej niż dwóch ludzi. Ale kiedy zobaczyłam tego faceta, kompletnie mnie zaćmiło. Za wszelką cenę pragnęłam dostać go w swoje ręce. - O rany... - przełknęła ślinę Olivia. - No i co? Strzelali do ciebie? - Nie. Nie dowiedzieli się, że tam jestem. Zaskoczył mnie i uziemił zupełnie inny facet. - O rany... - powtórzyła Olivia. - Zrobił ci coś? Byłaś już u lekarza? - Nie i nie. - Hm, nie łapię - powiedziała Joann. - Skoro ten gość cię nakrył, http://www.hffgdynia.pl/media/ do obu. Nie było cię w żadnym z nich. Felicii D'Angelo również nie. Wyszukałem jej numer telefonu w twoim spisie pacjentów i zadzwoniłem. Powiedziała, że czuje się świetnie. Prosiła, by cię pozdrowić. W mordę. Gówno. Kurwa. Rzeczywiście, trzymała notatnik z danymi pacjentów w domu, dla wygody. Ale od kiedy to z Ripa taki pieprzony Sherlock Holmes? - Porozmawiamy jutro - powiedziała, bo nie była już w stanie niczego wymyślić. Musiała się porozumieć z True. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, Susanna znakomicie zdawała sobie z tego sprawę. Choćby to, że zaczęła przeklinać; nigdy tego nie robiła, nawet w myślach. Chyba że ostatecznie przyparta do muru. Nie, zdecydowanie nie wolno jej teraz wdawać się w sprzeczkę z

ręce usiadła nad książką telefoniczną i odszukała numer Winbornów. Po czwartym dzwonku odebrała kobieta. Miała przyjemny głos, a akcent wyraźnie trącił Karoliną Północną. - Halo? - Pani Winborn? - Przy telefonie. Sprawdź - 6 - Milla obudziła się nagle w środku nocy z jedną myślą: nie sprawdziła w swojej komórce numeru telefonu, który dał jej cynk o spotkaniu w Guadalupe. To mogło być zupełnie nieważne, ale... nigdy nie wiadomo. Półprzytomna, wciąż zmęczona i teraz w dodatku rozespana, zwlokła się z łóżka i włączyła lampę, która natychmiast poraziła ją jaskrawym światłem. Odnalazła telefon komórkowy w torebce, włączyła go i przeszła przez menu, by odnaleźć ostatnie połączenia przychodzące. Był tam: numer gdzieś z centrali w El Paso. Odruchowo nacisnęła „zadzwoń", i wtedy spojrzała na zegar: było po drugiej w nocy. Szybko wcisnęła „zakończ". Ktokolwiek to był, może poczekać do rana. Zapewne będzie wtedy bardziej chętny do współpracy