- Nie tym razem, staruszku. - Podrapał psa za uszami, z

- Moja dziewczynka - powiedział Nick, kiedy drgneła konwulsyjnie. Pragneła go dotykac, tulic, mówic, ¿e go kocha, ale stała przycisnieta do wyło¿onej kafelkami sciany, z szeroko rozrzuconymi ramionami i palcami rozprostowanymi i sztywnymi, jakby szukały czegos, czegokolwiek, na czym mogłyby sie zacisnac. Nick przysunał sie jeszcze bli¿ej, zarzucił sobie jej noge na ramie i wsunał dłon głebiej. Marla przycisneła łydke do jego pleców. Dobry Bo¿e. Słodka, słodka tortura. Ból graniczacy z rozkosza. Cały wszechswiat skupił sie w jednym małym punkcie jej ciała. - Najdro¿sza - wyszeptał Nick, zakładajac jej druga noge na drugie ramie i całujac ja tak głebokim, intymnym pocałunkiem, ¿e Marli łzy napłyneły do oczu. Nie mogła złapac tchu. Jekneła, głucho, chrapliwie, dziko. - Nick... o... Nick... - Tak, najdro¿sza... Marla zadr¿ała konwulsyjnie. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Cos w głebi niej załamało sie nagle, łzy spłyneły jej po policzkach. http://www.guzmet.com.pl/media/ Donalda z wielka aureola i anielskimi skrzydłami, który - była tego pewna - widziała dawno temu. Wielebny Donald zapewne nie byłby zachwycony tym porównaniem. - Chetnie sie z wami spotkam. - Dziecko nie przestawało płakac i Marla spojrzała w strone schodów. Gdzie jest ta Fiona? - Mo¿e jutro? Po południu? - Tak sie składa, ¿e akurat jutro mam troche wolnego czasu - za¿artowała Marla. W pierwszym odruchu miała ochote zapytac kogos o pozwolenie na zaproszenie gosci, ale postanowiła tego nie robic. To jej dom, do diabła. A teraz, sadzac po wrzaskach dochodzacych z góry, musiałaby 190

- Rozumiem, ale... - Doprawdy? - rzuciła gniewnie, po czym spojrzała na lekarza. -Pan te¿ rozumie? - Do diabła, Marla, przestan. Phil przyjechał tu w srodku nocy, wyswiadczajac ci przysługe, bo nie chciałas isc do szpitala. Ale on te¿ ma rodzine i chciałby jak najszybciej Sprawdź Opanowała sie jednak i objeła go mocno za szyje. Ponad ramieniem Aleksa zobaczyła człowieka, którego widziała ju¿ wczesniej, tego „banite”. Stał, nieogolony, oparty o framuge drzwi z dala od reszty rodziny. Jego spojrzenie było utkwione w Marli. Nie usmiechał sie, nie pocieszał jej, w ogóle sie nie odzywał. Stał w swojej starej, skórzanej kurtce, z rekami zało¿onymi na piersi i obserwował czuła mał¿enska scene, rozgrywajaca sie na jego oczach. Ale co własciwie widział? Co sprawiło, ¿e tak mocno zacisnał zeby? Nagle Marla postanowiła, ¿e musi zobaczyc swoja twarz. Czy chodzi o to, co kiedys wydarzyło sie miedzy nimi, czy o jej powierzchownosc zmieniona na skutek wypadku?