sprawiały, że przez większość nocy nie mogła zmrużyć oka. Dlaczego flirtowała z Nevadą? Co ją napadło, żeby go całować? I Boże drogi, dlaczego się z nim kochała? To, co ich kiedyś łączyło, już nie istniało. Oboje byli tego świadomi, a mimo to nie umiała się powstrzymać. Weszła do kuchni i nalała sobie szklankę soku pomarańczowego. Tak, wydawało się, że on próbuje jej pomóc odszukać ich córkę, ale co potem? Co będzie, jeśli ją odnajdą? Czy on sam nie sugerował, że byłoby lepiej zostawić ją z jej przybranymi rodzicami? Nagle sok wydał jej się kwaśny. W gruncie rzeczy nie wybiegała myślami aż tak daleko w przyszłość. Najpierw odnajdzie córkę, a potem zastanowi się nad tym, co powinna zrobić. Telefon głośno zadzwonił. Podniosła słuchawkę. - Halo? - Och, Nińa. - Głos Lydii był stłumiony. - Myślałam, że złapię twojego ojca. - Już pojechał. Jakieś wczesne spotkanie. Powiedział, że może nie zdążyć na kolację. - Pracuje zbyt ciężko. Za dużo od siebie wymaga. Jeżeli nie będzie uważał... - Jej głos znowu przycichł, Po chwili chrząknęła. - Dzwonię, bo trochę się spóźnię. Aloise jest w szpitalu. - Aloise Estevan? - zapytała zdumiona Shelby. Była przekonana, że sam Bóg musiałby interweniować, żeby oderwać Lydię od jej domowych obowiązków. Zresztą, nawet w takim przypadku Wszechmogący musiałby zapewne stoczyć walkę. - Si. Si. - Czy ona dobrze się czuje? - Nie wiem. Wzięła tabletki. Za dużo tabletek. http://www.grundomat.pl rybna. Ponad szum samochodów i głosy turystów wybijał sie od czasu do czasu przeciagły ryk lwów morskich. Powietrze było czyste i zimne. 339 Palac papierosa, zrównał sie z para starszych Azjatów, skulonych na wietrze, i zwolnił kroku. Cały czas myslał o Marli. Ksie¿niczka. Piekna i bogata. I goraca. Najgoretsza cipka, jaka zdarzyło mu sie miec. Kiedys wydawało mu sie, ¿e ja kocha. Ale zawsze był durniem, jesli chodziło o kobiety. Teraz ona wywnetrza sie przed tym detektywem, do którego pojechała razem z tym... bratem. Czy to z nim widział ja wczoraj w nocy w oknie? Czy to on był tym me¿czyzna,
podczas przyjęcia, poczuła się niedobrze i zażyła nie te lekarstwa co było trzeba, tabletki nasenne zamiast przeciwbólowych, i to całą garść... ale zawsze pozostawało pytanie, czy zrobiła to rozmyślnie, czy przypadkowo. - Nie zrobiła tego celowo - upierał się sędzia, patrząc Shelby w oczy. - Twoja matka nie popełniła samobójstwa. Nie zostawiła żadnej notatki, żadnego listu pożegnalnego. Po prostu się pomyliła. - Zesztywniał mu kręgosłup, więc podniósł się i wyprostował; na oczach Shelby zmienił się ze słabego starca z poczuciem winy w silnego, pełnego determinacji i zdolnego manipulować ludźmi sukinsyna, który kiedyś ją spłodził. Sprawdź Wgramolił się do wozu dziadka i słuchał, jak stary silnik dodge’a rzęzi, a potem zapala. Stare biegi skrzypiały, opony były mocno naddarte, a przednia szyba połamana, ale nie miał zbyt dużego wyboru. Przynajmniej ten żałosny gruchot był na chodzie. Sprawdził godzinę na zegarku. Według jednego z miejscowych, Ruby Dee kończyła pracę o ósmej. Skontaktował się z paroma facetami, którzy znali ją od wielu lat. Twierdzili, że pracuje w sklepie sieci Safeway. Ross zadzwonił tam i dzięki trzydziestopięciocentowej inwestycji dowiedział się, kiedy Ruby kończy zmianę. Teraz miał mnóstwo czasu, żeby dojechać do Coopersville, miasta znajdującego się czterdzieści kilometrów na południe od Bad Luck, a przy tym jakieś pięć razy większego. Przypalając papierosa i sprawdzając wsteczne lusterko w obawie, że może go ścigać jakiś przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości, wyjechał poza granice miasta. Ani na moment nie przekraczał limitu prędkości. Nie mógł ściągać na siebie uwagi, zważywszy że jechał takim gruchotem. W niespełna godzinę później zaparkował na asfaltowym parkingu Safewaya i czekał. Klienci i chłopcy do pakowania zakupów pchali terkoczące wózki do i ze sklepu, podczas gdy kilku kierowców rozglądało się za miejscem