Quincy'ego do drzwi wejściowych, gdzie obok dzwonka zainstalowano nową

- Ponadto znam pseudonimy, którymi posługiwał się sprawca. W Fila¬ delfii używał nazwiska Tristan Shandling. Quincy, trzeba sprawdzić baza danych twoich dawnych spraw. Może coś znajdziemy. Natomiast dwadzie¬ ścia miesięcy temu w Wirginii, kiedy na spotkaniach AA zaprzyjaźnił się z Amandą, nosił nazwisko Ben Zikka. - Co?! - krzyknął Quincy. - Ben Zikka - powtórzyła Rainie. - To nazwisko... - Nie! A to skurwiel! No nie! Quincy poderwał się od stołu. Złapał za telefon i zaczął nerwowo wybierać numer. Tak mocno ściskał słuchawkę, że knykcie mu zbielały. Musiało się stać coś naprawdę złego. Nie rozumiała. Popatrzyła na Kimberly i zobaczyła, jak jej twarz robi się biała jak ściana. - Dziadek... - szepnęła Kimberly. - Nie! - Rainie zamknęła oczy. - Żadne z nich nie pomyślało o ojcu Quincy'ego. Ten stary człowiek, chory na Alzheimera, był w domu starców. -No nie...! - Poproszę z domem starców Cienisty Azyl - warknął Quincy, a po chwili dodał: - Z Abrahamem Quincym proszę! Jak to go nie ma?! Musi tam być! Przecież on wymaga całodobowej opieki lekarskiej! Syn go zabrał? Jego syn, Pierce Quincy zabrał go dziś po południu? Oczywiście, wylegitymowali http://www.granulaty-tworzyw.info.pl Mary gapiła się na niego. Po chwili w tym wirującym, palącym samochodzie ich spojrzenia się spotkały. De Beers patrzył przepraszająco, jakby w jakiś sposób ją zawiódł. Dziwny charkot wydobył mu się z gardła. Po chwili ujrzała białka jego oczu. De Beers opadł na kierownicę, pistolet spadł na podłogę, a po chwili pokryła go piana spływająca z ust. Mary wpatrywała się w pistolet. Gapiła się na pistolet. Samochód... Wirowanie! Gorąco! Nie mogę oddychać! Trzymała się za brzuch. Migdały, migdały, dlaczego migdały?! Gorąco! Makijaż topnieje! Nie patrz na mnie! Nie patrz...! Zapadła się w fotel. Podniosła wzrok na ukochanego. Patrzyła na niego, na tego obcego łysiejącego człowieka, który stał tuż obok i nawet nie próbował jej pomóc. - Wkrótce nadejdzie koniec. - Spojrzał na zegarek. - Myślę, że jeszcze minuta. Naprawdę! Jestem zdumiony, że wytrwałaś tak długo. No, ale w końcu

Zatrzymał się na chwilę w progu. – To nie twoja wina – powiedział szczerze. – To, co się stało z Mandy, to nie twoja wina. – Nie obwiniam siebie – przerwała mu matowym głosem – tylko ciebie. Quincy niemal biegł korytarzem do wyjścia. Gdy tylko znalazł się na parkingu, wyjął telefon komórkowy. Najpierw zadzwonił do kolegi z laboratorium kryminalistycznego. Dzień wcześniej posłał mu koszulkę pocisku. Sprawdź – Słoneczko – odezwała się cicho. – Jak znalazłaś się w schowku? Becky patrzyła na nią bez słowa. – Ukryłaś się? Dziewczynka powoli skinęła głową. – Becky, wiesz, przed kim się schowałaś? Dolna warga małej zaczęła drżeć. – To był ktoś, kogo znasz? Becky spuściła wzrok. – Wszystko w porządku, kochanie. Już będzie dobrze. Jesteś bezpieczna. – Rainie zerknęła na pozamykane klasy. – Nikt cię nie skrzywdzi. Muszę tylko wiedzieć, kto to zrobił. Pomożesz mi, Becky? Becky O’Grady pokręciła głową. – Zastanów się, słoneczko. Zastanów się.