pudełko. Ale gdy tylko je otworzył, wnętrze samochodu wypełnił zapach

- Zgadza się. - Teoretycznie więc powinni tam mieć przynajmniej pasy. Amity wzruszył ramionami. - Jeśli ich nie wyrzucili. - Zaryzykuję. Jak się nazywa ten warsztat? - Nie mam pojęcia! Firma ubezpieczeniowa się tym zajmuje. 45 - Szeryfie... Popatrzyła na niego zdecydowanie. On westchnął ciężko i powiedział: - Chyba mogę zadzwonić... Na twarzy Rainie znów pojawił się uroczy uśmiech. Szeryf Amity był mądrym człowiekiem, bo tym razem tylko mruknął i pokręcił głową. - Trzeba było od tego zacząć - powiedział. - Od czego? - Że była pani gliną. - Nikim ważnym. Dziwię się, że pan to wychwycił. - W tych sprawach jestem dobry - powiedział spokojnie. Ona uśmiechnęła się ponuro. - Tak, tego się obawiam. Society Hill, Filadelfia http://www.gabinetystomatologiczne.edu.pl/media/ wróg. - Jak mógłby się czuć pani ojciec, gdyby teraz panią usłyszał? - spytał dr Andrews. - Czułby się skrzywdzony. - A jaki jest cel człowieka, który chce namierzyć pani ojca? - On chce go skrzywdzić - odpowiedziała i spuściła głowę, gdy zobaczyła wyraz twarzy profesora. Doktor Andrews popatrzył na nią jak wykładowca. - Panno Quincy, skoro to jest wojna, to która strona aktualnie wygrywa? - Matka nienawidziła jego pracy. - W tym fachu zdarza się stosunkowo dużo rozwodów. - Nie, nienawidziła przemocy, brutalności, nie mogła się pogodzić, że on był bardziej oddany pracy niż nam. Ona stworzyła piękny dom. Dała mu

że będzie tak ciężko. - W końcu to twoja córka. Nic dziwnego, że jest ci ciężko. - Rainie... - Wydawało się, że chce powiedzieć coś więcej. Przez chwilę poczuł się tak, jakby byli starymi przyjaciółmi. Ale ta chwila minęła, więc tylko pokręcił głową i powiedział: 2 - Następny wypadek 17 Sprawdź Nawet świerszcze się nie odzywały. Wysiadła z samochodu zgarbiona i poruszona. Była gotowa strzelać a dopiero potem zadawać pytania. O dziewiątej Kimberly powinna już znaj- 146 dować się w swoim względnie bezpiecznym mieszkaniu. Quincy prawdopodobnie wyjaśnił wszystko ze swoim szefem w Quantico i właśnie wracał do Nowego Jorku. Rainie musiała jeszcze załatwić dwie sprawy, potem nade¬ szłaby jej kolej. Zatrzymała się pośrodku pustego parkingu i zaczęła wpatrywać się w gęsty mrok. Gdzieś poza zasięgiem wzroku słychać było szum samochodów na autostradzie. Światło latarni odbijało się od błyszczących kamyków w asfalcie. Poczuła intensywny zapach kapryfolium i jeżyn. - Witam panią.