W kostnicy Jim Keenan czekał cierpliwie, podczas

~ lizzie? Głos Robina. Dzięki Bogu! - Robin, jestem uwięziona! - krzyknęła. - W szybie windy! - O Boże! Lizzie po raz pierwszy uśmiechnęła się, zapominająć natychmiast o bólu i strachu. - Musisz bardzo uważać! Na najwyższym piętrze jest otwarta bramka, a ja siedzę dwa piętra niżej, na daszku windy. - Boże Wszechmogący! Po chwili w otwartej bramce na górze zobaczyła jego twarz i ramiona. - Uważaj - upomniała go znowu. - Szkoda, że ciebie nikt nie przestrzegł. Wargi Lizzie drgnęły w uśmiechu. - Jak się dowiedziałeś, że tu jestem? - Clare Novak mi powiedziała. - To ona mnie zepchnęła. Przyznała się do innych http://www.eurokor.pl/media/ ludzie, którzy w razie potrzeby mogliby jej udzielić wsparcia. Zarzucano jej nawet brak odpowiedzialności, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie podjąłby się samotnego wychowania dziecka w dużym mieście i to bez żadnej pomocy. Ale Carrie za ciężko pracowała na to, by się wyrwać z miasteczka, żeby bez ważnego powodu tam powrócić. Właściwie dopiero w Londynie odżyła. Cieszył ją nowy styl życia, cieszyły sukcesy zawodowe i doskonała opinia, dzięki której miała coraz więcej oddanych klientów. Nowi znajomi Carrie nie mieli pojęcia o jej niewesołym dzieciństwie i to także bardzo jej odpowiadało. Tyle że nie znając przeszłości,

rozwierając jej nogi. - Popierdolimy się, gwiazdo! - I uderzył ją otwartą dłonią. - Nadchodzi - czas - ruchania - gwiazd! Zaczęła się wyrywać, próbowała go kopnąć, zepchnąć z siebie, ale trzasnął ją znowu. Beznadziejne! Czując, jak Sprawdź Ostrożność powoli zaczęła opuszczać dziewczynę, Orsana z westchnieniem ulgi poszła naprzód, ale nie zamierzałam jeszcze jej przytulać. - Wyciągnij rękę. Nie tak, dłonią do góry. - No ty i sypnołaś! - stęknęła najemniczka. - To zamiast kolacji, czy czo? - Liźnij chociażbym raz, tylko tak, żebym widziała. - A jak on działa? - Nie wiem, te wilki albo wdychały go razem z powietrzem albo po prostu zaczął przeżerać się przez skórę. W praktycznego magii żuczkojad wykorzystuje się jako składnik zatrutych przynęt, tak żeby dotarł do wnętrza. Nie bój się, dla ciebie jest nieszkodliwy. - Poczekaj, sprawdzałaś już mnie tak? - Oburzyła się Orsana. - Kilka razy. I ciebie, i Rolara, nawet po krótkotrwałych wyprawach w krzaczki. Liż, przeklinać będziesz potem. Nie chcę wysłuchać kupy wymówek, które okażą się od łożniaka. Dziewczyna z wyrzutem przekrzywiła się na mnie, zmrużyła oczy i jak skazaniec liznęła dłoń. Po delektowała się, połknęła i liznęła znowu, już z przyjemnością: - Słodki. Jak mąka z cukrem. A to prawda, że jest pożyteczny dla zdrowia? - Tumanie. – powiedziałam zmęczona, przysiadając się na najbliższym łóżku i chowając twarz w dłoniach. - Się ledwie na nogach trzymam, a ona jeszcze przebiera - szkodliwy, pożyteczny... Przyjaciółka przestała przeklinać i ulokowała się obok. Pchnęła mnie leciutko ramieniem: - Co się stało? Ona nie chcę ci pomóc? - Przeciwnie. Nawet wyraziła życzenie być obecną, by wszystko przeszło jak trzeba. -- przekrzywiłam się na świecę i ta zgasła. Ćmy trysnęły we wszystkie strony, zaczynając lot, i dalej szeptałyśmy między sobą w miejscu niewidocznym z ulicy.