- Có¿, mnie obchodzi, co sie wtedy stało, moja pani.

góre ulicy. Dziecko zanosiło sie od płaczu, a Kylie nic nie mogła zrobic. Myslała o Nicku. Na pewno ju¿ nie ¿yje, a wkrótce... wkrótce jej dziecko tak¿e zginie. Chyba, ¿e ona bedzie posłuszna. Wtedy mo¿e... O, Bo¿e, czy bedzie w stanie to zrobic? Pójsc do łó¿ka z tym zboczonym morderca? Czy bedzie potrafiła udawac, ¿e jest kims, kim nie jest, tak jak udawała zeszłej nocy, chcac wywiesc w pole Aleksa? Zrobiło jej sie 453 niedobrze, omal nie zwymiotowała. Ale w głebi serca wiedziała, ¿e zrobi wszystko, by ratowac swoje dziecko. Nawet gdyby musiała w tym celu uwiesc tego drania, który miał los Jamesa w swoich brudnych, okrutnych rekach. - Co sie tu, do diabła, stało? - zawołał Paterno. - Zadzwon na 911. Karetke, szybko! - Paterno uklakł przy Nicku, le¿acym na korytarzu przed mieszkaniem Kylie Paris. Poszukał pulsu i zrozumiał, ¿e Nick Cahill umiera. - Zostan, zostan tutaj - powiedział i Nick odemknał powieki. Drzwi na korytarz otworzyły sie z trzaskiem. Janet ju¿ rozmawiała przez komórke. http://www.estomatologwarszawa.com.pl/media/ Zaschło jej w gardle. O, Bo¿e, kto to jest i co tu robi? Dlaczego sie nie odzywa? Kto to mo¿e byc? Czego chce? Niemal bezszelestne kroki oddaliły sie w strone drzwi. Usłyszała szczek klamki. Została sama. Sama i smiertelnie przera¿ona. 33 - Wiem, ¿e to szalenstwo - powiedział Nick do Twardziela, wrzucajac kilka swetrów do marynarskiego worka. Wszedł do łazienki, siegnał pod umywalke i wyjał stamtad swoja kosmetyczke. Wsadził do srodka maszynke do golenia i

słowem, jakie udało nam sie zrozumiec było „Nicholas”. - Daj spokój - rzucił gniewnie Nick. Ostry podmuch wiatru uderzył go w twarz. - Ona cie potrzebuje. - Ona nigdy nikogo nie potrzebowała. - Myslelismy, ¿e... Sprawdź - Nie mam zamiaru. - Zadzwonie do mojej fryzjerki. Jestem pewna, ¿e nie bedzie miała nic przeciw temu, ¿eby wstapic tu po drodze i... - zatrzepotała rekami wokół własnej głowy - wyrównac co nieco. - Eugenia szybko doszła do siebie, pochyliła sie nad Jamesem i zaszczebiotała swiszczacym, scenicznym szeptem: - Zobacz, kochanie, kto sie w koncu obudził. - Która godzina? - Marla przeszła przez pokój, usiadła koło tesciowej i wyciagneła rece po dziecko. - Ju¿ po czwartej, kochanie. Przespałas prawie cała dobe. Jak sie czujesz? - Wcia¿ jestem troche senna - przyznała Marla, ujmujac małego pod brode i marszczac sie troche. Od zapachu