Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jakaś kobieta z jego powodu się zaczerwieniła.

Spojrzał na żonę, spodziewając się szczęścia w jej oczach i uśmiechu, który sam z trudem zdołał przywołać. Nic z tego. Czuł, że nie jest jeszcze gotowy. Starał się zachować spokój, który zresztą rzadko go opuszczał. – Jesteś pewna, że... nas wybrała? Być może rozważa tylko naszą kandydaturę, ale tak naprawdę... Kate pokręciła głową. – Jestem pewna. Ellen chce się z nami spotkać na początku przyszłego tygodnia, żeby omówić całą sprawę. – Ale... – Richard przeciągnął dłonią po włosach, nagle wstrząśnięty tą perspektywą. – Ale zgłosiliśmy się przecież niecałe dwa miesiące temu. W Citywide twierdzili, że zwykle idzie to wolniej. Rok... Nawet więcej. – Wiem. – Kate podniosła dłoń do ust. – To dziecko ma się urodzić już niedługo. Na początku maja. Czyli za trzy miesiące. Na początku maja? Dobry Boże, co ma robić? Kate mocno przytuliła się do niego. – Nareszcie będziemy rodzicami, Richardzie. Będziemy mieli dziecko. http://www.epompyciepla.biz.pl/media/ I się zakochałam. Kate patrzyła na nią, nie wierząc własnym uszom. – Zakochałaś się w moim mężu, nawet go nie widząc? – Tak. – Julianna skuliła się. – W tobie też się zakochałam. W waszym małżeństwie... Stylu życia. – I... i chciałaś nam to wszystko ukraść. Zamiast urządzić sobie własne życie, zdecydowałaś się na kradzież! Julianna stała przez chwilę z opuszczoną głową, a potem uniosła ramiona w obronnym geście. – Dałam ci córkę. Przecież chciałaś być matką, to było dla ciebie najważniejsze. Tak wynikało z tego, co napisałaś. Zamieniłam Emmę na Richarda. Co miała jej powiedzieć? Może podziękować?

- Tu biuro Jacka Brannana. Dziś już nie pracujemy. Po sygnale prosimy podać swoje nazwisko i numer telefonu. Dziękuję. Bip. - Jack, tu Malinda. Jest szósta piętnaście. Chłopcy są u mnie i... Sprawdź żadnych skaz. -Nie możemy tu zostać, a w świetle... -W świetle stajemy się dwojgiem ludzi, z których każde ma jakieś niedoskonałości. - Uniosła wzrok. Widziała zarys pokrytego bliznami policzka. Richard wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze z płuc. Wiedział, że nadszedł moment próby, chwila, gdy straci wszystko, na czym mu tak zależało. Odwrócił się, stanął twarzą do ognia i pociągnął ją za sobą. Światło rozlało się po jego twarzy. Skrzywił się, ale ani na moment nie spuścił z niej wzroku. Czekał. Czekał na odrazę, na wstręt wykrzywiający rysy. Nie doczekał się.