windy, po czym trzasnał tłumikiem w podłoge.

- Mo¿liwe. Marla usmiechneła sie z przymusem. Rozprostowała zacisniete kurczowo piesci i postanowiła, ¿e nie da sie wyprowadzic z równowagi. 173 - Miło mi pana poznac - zwróciła sie do pielegniarza. Wyciagneła do niego reke i krótko uscisneła podana dłon. - Niestety, mój ma¿ popełnił du¿y bład. Mimo mojego okropnego wygladu naprawde nie potrzebuje nikogo do opieki. Alex na pewno zapłaci panu za fatyge, ale nie skorzystam z pana usług. - Oczywiscie, ¿e skorzystasz - uciał Alex. Tom puscił jej dłon i cofnał sie o krok. Podniósł w góre rece, jakby chciał sie poddac i spogladał zdezorientowany to na Marle, to na Aleksa. - Hej, wolałbym w to nie wchodzic. - Nie ma problemu. - Alex spojrzał na Marle, lodowatym wzrokiem, nakazujac jej milczenie. Na Marli nie zrobiło to najmniejszego wra¿enia. - Czuje sie swietnie. Nie potrzebuje pielegniarza. Byłoby http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl ¿e... planowałysmy cos razem... nie pamietam tylko, co to było. - Jestes zmeczona - powiedział Alex. - Na razie daj sobie z tym spokój. - Tak, ale musze porozmawiac z detektywem Paterno. - Jutro rano. - Dobrze - zgodziła sie, nagle wyczerpana. Miała wra¿enie, ¿e całe jej ciało jest zrobione z waty. Ból ustapił troche, ale czuła sie bardzo słaba. - Zadzwonie do niego rano. - Nick wie ju¿ o tym wszystkim? - spytał Alex i Marla nagle poczuła sie winna, jakby zdradziła me¿a. - Tak. - Tak myslałem. - Chyba nie ma powodu, ¿eby to ukrywac.

- Aha, Shelby... - Odwrócił się i wyciągnął rękę, jakby chciał jej dotknąć. Ale nie pogładził nagiego ramienia i opuścił rękę. - Jeżeli Ross McCallum będzie próbował się z tobą skontaktować albo będzie cię nachodził... - Nie będzie - odparła z naciskiem w głosie. - Może nie. Ale jeśli będzie, masz mi o tym powiedzieć. - Nagle twarz Nevady stężała, a usta przypominały cienką, prostą kreskę. - Dam sobie radę z Rossem. Sprawdź - Rzecz w tym, że to dziecko jest moje. I tylko to się liczy. Właśnie po to tu wróciłam. Posłuchaj, masz wybór. Albo zechcesz mi pomóc, albo nie, ale tak czy inaczej odnajdę swoją córkę. - A jeśli ją odnajdziesz? - Trzecia oliwka powędrowała do jego ust. Patrzył na Shelby z takim naciskiem, z jakim mierzył krnąbrnych świadków w sądzie. - Jeśli ta dziewczynka żyje, jeśli jest twoja i jeśli ją odnajdziesz, co wtedy? Masz zamiar odrywać ją od rodziców, których zna od dziewięciu lat? Odrywać ją od matki, ojca i rodzeństwa po to tylko, żeby zaznać spokoju? Czy właśnie to byłoby dla niej najlepsze? - Popił oliwkę dużym haustem, a Shelby poczuła mdłości. - A może to byłoby najlepsze dla ciebie? - Wątpliwości, które wyraził głośno, prześladowały ją od momentu, gdy otworzyła kopertę z San Antonio. - Krok po kroku - odparła, starając się nie załamać pod jego surowym spojrzeniem. - Najpierw muszę ją odnaleźć. - Igrasz z ogniem, Shelby. - Ty jakoś nie miałeś oporów, co? - Zmuszała się do tego, żeby panować nad sobą. - A teraz albo mi pomożesz, albo będę to robić sama, ale bądź pewien, że nie dam za wygraną. - Dopiła herbatę z lodem i odstawiła szklankę. - Kto mógłby mi przysłać to zdjęcie?