góre dwa palce -jeszcze trzeci rodzaj szkła. - Wysuneła kolejny

ktos - nie była pewna kto - próbuje doprowadzic ja do szalenstwa. Chce, by zaczeła wygladac na paranoiczke. Ale po co? ¯eby odebrac jej dzieci? Odetchneła głeboko. Opanowała emocje. Musi sie jakos dowiedziec, co sie tu dzieje. Potrzebuje tylko troche czasu, a pozna wszystkie brudne tajemnice klanu Cahillów. I swoje własne. Jakie sa twoje tajemnice, Marla? - Nie wolno ci tak myslec - skarciła sie zaraz. Czas uciekał, a ona musiała przeszukac jeszcze jedna szuflade. - Bo¿e, daj mi siły - szepneła. Otworzyła szuflade i zobaczyła rewolwer. Niedu¿y, srebrny rewolwer. Serce staneło jej w piersi. Dotkneła palcami chłodnego metalu i przeszył ja lodowaty dreszcz. Po co Aleksowi bron? By bronic siebie i swoja rodzine - rodzine, która tak rzadko widuje? A mo¿e, by kogos zabic? Zaschło jej w gardle. Podniosła rewolwer, otworzyła komore i zobaczyła kule. Był naładowany. Wydawał jej sie nieporeczny. Cie¿ki. Zabezpieczyła go i ju¿ miała odło¿yc do szuflady, ¿eby Alex nie zorientował sie, ¿e grzebała w jego rzeczach, kiedy nagle zmieniła zdanie. Bron mo¿e jej sie przydac. Ponadto zabierajac stad bron, bedzie miała pewnosc, http://www.e-szambabetonowe.info.pl - Nie wiem ju¿ sam, w co wierzyc. - Nie ufasz mu - stwierdziła, kiedy doszli do podwójnych drzwi prowadzacych do jej apartamentu. - Dlaczego? - To sprawa miedzy nami. - Tak, aleja mam wra¿enie, ¿e ma to cos wspólnego ze mna. - Mówiac to, Marla dostrzegła w jego oczach błysk. Nick spuscił wzrok, przez chwile patrzył na jej usta, a potem spojrzał jej prosto w oczy. - Zawsze byłas wyjatkowa egocentryczka. - Naprawde? - Nerwowy smiech Marli zabrzmiał dziwnie głucho. - Zabawne, nie pamietam tego. - Potrzasneła głowa i chcac otworzyc drzwi, wzieła za gałke. Czuła sie teraz bardzo zmeczona. Chciała sie poło¿yc, zasnac w nadziei, ¿e kiedy sie

zrobic wra¿enie na Lucasie. Tak, miała na to ochote. Czemu nie? Dziesiec dolarów było tego warte. Wiec zrobiła to. Tam, w tym dusznym, ciasnym składziku podniosła podkoszulek, zdjeła go przez głowe i rzuciła na betonowa posadzke. Brent zagwizdał przeciagle. Sprawdź zakamarkach jego duszy zagościła myśl, że nie był dość dobry, choć racjonalny umysł sugerował inne, bardziej konkretne i oczywiste przyczyny. Była młoda. Jej mąż był pijakiem. Musiała uciec, żeby przetrwać. Ale zostawiła Nevadę. Z tego, co było mu wiadomo, nigdy nie wróciła. Może nawet już nie żyła. Albo mamie egzystowała w jakimś domu opieki. Albo zaliczała się do wyższych sfer i miała willę nad Morzem Śródziemnym. Zresztą, to było bez znaczenia. Matka nie liczyła się w jego życiu, chociaż stanowiła jeden z osobliwych powodów, dla których postanowił sobie, że odnajdzie własne dziecko i nawiąże z nim kontakt. O ile pozwolą na to sama Elizabeth i osoba, która ją zaadoptowała. O ile w ogóle ją znajdzie. Zacisnął pięść w geście frustracji, a drugą ręką nadal kurczowo trzymał słuchawkę. - Daj mi znać, jeśli zmienisz zdanie - powiedział Levinson. - Nie zmienię. Nevada odwiesił słuchawkę. Był niespokojny, jak wystraszony ogier, który wyczuwa obecność drapieżnika w pobliżu. Zmierzwił włosy palcami. Wmawiał sobie, że to tylko wyobraźnia, ale nie mógł uwolnić się od uczucia, że