dzikim pustkowiem, które z nadejściem nocy zmienia się w upiorną

65 Lady Rothley wróciła zarumieniona z podniecenia i opowiedziała, jak wspaniale spędziła dzień. — Jacht księcia jest cudowny! — wykrzyknęła. — Ogromny i luksusowo urządzony. A Monte Carlo jest dokładnie takie, jak myślałam. Och, Tempero, jakże świetnie się tu bawię! — Książę wrócił do domu sam. — Skąd wiesz? — zdziwiła się lady Alarne. — Powiedział, że nie cierpi Monte Carlo, więc zostawiliśmy go na jachcie. Kiedy wyszliśmy z kasyna, czekały na nas powozy, którymi wróciliśmy. Tempera wstrzymała oddech. — Książę widział mnie w ogrodzie i rozmawiał ze mną. — Naprawdę? — spytała lady Rothley. Najwyraźniej nie zrobiło to na niej wrażenia. — A więc już wiesz, jaki jest przystojny! W kasynie był jeszcze jeden wspaniały mężczyzna. Jutro tu przyjeżdża. — Mam wrażenie, belle-mère, że nie dociera do ciebie, co usiłuję ci powiedzieć — mówiła wolno Tempera. — http://www.e-projektydomow.com.pl/media/ — Jest w nim... coś... co go wyróżnia — wykrztusiła Tempera. — Wiem. Nie da się tego wyrazić słowami, lecz to istnieje. I wiem, że oboje odczuwamy to tak samo. — Może artyści tacy jak van Eyck malowali nie to, co widzieli oczyma... lecz to, co czuli w głębi duszy... — Tempera nie rozumiała, dlaczego wciąż próbowała oddać słowami to, co książę od razu określił jako niewyrażalne. Odwróciła głowę ku niemu i zdziwiła się, że siedzi tak blisko. W świetle księżyca wyraźnie widziała jego twarz. Ich oczy spotkały się. Temperze zdało się, że książę zajrzał do głębi jej serca i że ich dusze przemówiły do siebie. Bardzo długo siedziała bez ruchu.

lepiej od Tempery, jaki zawód mogła sprawić lady Rothley, jeśli ktoś spodziewał się po niej inteligentnej konwersacji. Lecz może zupełnie niepotrzebnie się niepokoi? Przecież kolekcję Chevingham stworzył książę senior. Może jego syn wcale nie interesuje się skarbami sztuki przepełniającymi cały jego ogromny dom. Sprawdź - Szczerze mówiąc... - Sylwia zerknęła na Flic i urwała. - Proszę dalej - zachęcał ją Malloy. Sylwia wahała się jeszcze chwilę, ale w końcu podjęła decyzję. - Muszę przyznać, że naprawdę trudno mi uwierzyć, aby Matthew... pan Gardner... zrobił coś tak okropnego. - Moja babcia uważa Matthew za istne cudo. - W oczach Flic błysnęła gorycz. - Ale to nieprawda. Niestety. Detektywi milczeli przez chwilę, starając się wczuć w atmosferę. - Według mnie - upierał się Malloy - powinniśmy zamienić z tą panienką parę słów. Im szybciej, tym lepiej. - Wcale nie jestem pewna, że lepiej - upierała się Sylwia. - Ale jeśli pan nalega, to może wezwiemy naszego lekarza? - Parę miesięcy temu Imo pocięła sobie nadgarstki - wyjaśniła Flic.