- Nic podobnego - pewnie sprzeciwił się Len, na którym teraz skupiła się cała nasza uwaga – aż do momentu ogólnego zmieszanie. Spostrzegłszy się, Rolar szybko ściągnął z siebie kurtkę i oddał Lenowi, a ten obwiązał ją wokół pasa i kontynuował: - O ile pamiętam, owa prośba wylądowała w koszu zanim ja ją doczytałem. Jeszcze czego - osłabiać własny garnizon ze względu na kaprys wyniosłej sąsiadki, opętaną manią prześladowczą! A te typy nie są w ogóle z Dogewy, bo żadnego z nich wcześniej nie widziałem.

mu wyczerpującej odpowiedzi. Potem w sposób naturalny rozmowa zeszła na pecha prześladującego ostatnio rodzinę Wade'ów: najpierw fatalny wypadek Edwarda i przerwanie programu „Podróże kulinarne Lizzie Piper", a potem, całkiem niedawno, choroba samej Lizzie. - Chociaż Christopher rzucił wszystko, żeby opiekować się nią w domu, więc właściwie można by to uznać za szczęście. - A co jej było? - Właściwie nie wiem. Dość niejasno wyrażała się na ten temat. Allbeury poczuł, że jego ciekawość sięga zenitu. - Pewnie jakaś odmiana grypy... - zasugerował na wabia. - O, raczej coś poważniejszego. Gilly wygadała się, jak zadzwoniłam, że Lizzie jest w szpitalu Beauchamp, ale tam powiedziano mi, że nie mają takiej pacjentki. http://www.drpotato.pl/media/ Radcliffe, albo do Hammersmith, gdzie zajęliby się nim specjaliści. - Wybrałam Hammersmith, jeśli znajdzie się miejsce - relacjonowała Lizzie przez telefon Angeli - bo Christopher jest już w Londynie. - A jak się czuje Jack? - Oddycha trochę gorzej, ale daje sobie radę, więc nie martw się za bardzo. - Przyganiał kocioł garnkowi... - Czy Christopher telefonował? Bo nie ma go w Beau-champ, a Jane nic nie wie, co jest zupełnie do niej niepodobne. - Nie odzywał się do nas, kochanie, ale gdy tylko zadzwoni,

dokończyć tej serii idiotycznych pytań. - Zresztą wiesz, bo już raz mnie o to pytałaś. - Chciałeś go stamtąd zabrać! - Carrie wpadła w histerię. - Chciałeś wywieźć Danny'ego do Grecji! Od początku go o to podejrzewała, ale osłabił jej czujność. Całował ją, przytulał, wzbudzał pożądanie Sprawdź paszport. Może wersja Patstona jest w jakimś stopniu prawdziwa. Może naprawdę miała spotkać się z koleżanką, ale on zobaczył, że zabiera paszport, doszedł do wniosku, że żona chce od niego odejść, i zabił ją w złości. - Skrzywił się. - No tak, tylko ona umarła w tym cholernym lasku. - I nafaszerowana prochami. - Może on je w nią wmusił, a potem wsadził w samochód i wywiózł. - On mi nie wygląda na takiego, co by to wymyślił. To typ, który najpierw wali na oślep, a potem roni krokodyle łzy. - Zamilkł na chwilę. - Tak czy inaczej, zapominamy obaj, że ona naprawdę wyszła wtedy z