Nie musiał jej namawiać. Wręcz wpiła się w jego

- Nie patrz tak na mnie, Harding - szepnął Sinclair. - Nie mogłem jej powstrzymać, ale mogę wykorzystać jej gotowość do pomocy. - Chcesz wszędzie ciągać ją ze sobą, w porządku, nie moja sprawa, ale jeśli popełni błąd, możemy wszyscy za niego zapłacić. Trzeba było spytać mnie i chłopaków, nim zdradziłeś jej nasze sekrety. - Mówię jej tylko to, co powinna wiedzieć, jeśli ma nam pomóc. Sądziłem, że wystarczy trochę powęszyć w Mayfair, ale się myliłem. Trzeba podjąć skuteczniejsze działania, wejść w sam środek tej cholernej społeczności, ale tak, żeby człowiek, którego szukamy, nie nabrał podejrzeń. - Więc żona będzie twoją zbroją. Wie o tym? - Nie zamierzam więcej dyskutować na ten temat. Jesteście gotowi na jutrzejszą noc? - Tak. Idź i baw się dobrze z nowymi przyjaciółmi. Harding obrócił się na pięcie i ruszył w ciemność. - Crispin, bądź ostrożny - zawołał za nim cicho Sinclair. http://www.dobry-komin.net.pl/media/ -I? - Jej urocza pokójówka Violet twierdzi, że przez miesiąc pani ubierała się na czarno i płakała. - Nic dziwnego, skoro przyjaźniła się z Thomasem. - Pojechały prosto do Szkocji, do babci lady Jane. Violet mówi, że jej pani dostała „London Timesa" z wieścią o śmierci twojego brata dopiero tydzień po przyjeździe do zamku McKairn. Sinclairowi przebiegł po plecach zimny dreszcz. - Chyba muszę złożyć wizytę lady Jane Netherby. Czy ktoś będzie mi towarzyszył? - Za kilka dni Marley znajdzie się w więzieniu - rzekł Crispin. - Jesteś pewien, że chcesz zaczynać

jego rękę. Bez śladu zdenerwowania uprzejmie skinęła głową personelowi, który z ciekawością przyglądał się nowej pani. - Victorio, to nasz kamerdyner Milo - powiedział gospodarz. - Milo, z przyjemnością przedstawiam Sprawdź Chyba że... - Rozmyśliłem się. Pójdziesz ze mną. -Ale... - Natychmiast! Gdy wyszli przed dom. Sin gestem wskazał swojemu jeńcowi ulicę. - Zawołaj dorożkę - polecił. Sam dosiadł Diable. Na ogół spokojny wierzchowiec chyba wyczuł jego napięcie, bo zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę i parskać. Parę minut później Sinclair kazał Marvinowi wsiąść do pojazdu i nogą zamknął drzwi. - Jak się nazywasz, człowieku? - spytał woźnicy.