podejrzewała, że zbrodnia ta może mieć związek z serią morderstw popełnionych w latach

prowizorycznym biurkiem naprzeciw Quincy’ego. Jeden po drugim, ołówki pękały w jej ręku. Potem połówki połamała raz jeszcze. I w końcu zebrała myśli. Jednak wcale nie poczuła się lepiej. Drugi dzień śledztwa i czym dysponowała? Długą listą pytań. Dlaczego Danny zastrzelił akurat tę nauczycielkę, która najwyraźniej próbowała mu pomóc? Czy Charlie Kenyon miał wpływ na Danny’ego? A może ktoś, kogo Danny poznał przez Internet? Wydawało się mało prawdopodobne, by obca osoba mogła pchnąć nastolatka do morderstwa, ale według wszystkich relacji Danny był wrażliwym dzieckiem i Bóg wie, że zdarzały się dziwniejsze rzeczy. Pojedynczy strzał z broni małego kalibru w czoło Melissy Avalon. Liczne rany u pozostałych. Rainie uważała, że powinna wiedzieć już coś więcej, ale jak dotąd na żadne z tych pytań nie znalazła odpowiedzi. Za to doprowadziła się do takiego stanu, że na sam dźwięk długopisu skrzypiącego po papierze miała ochotę wyrwać Quincy’emu notes i walić nim agenta po głowie. W dodatku śmiał się, kiedy łamała ołówki. Ci federalni mają oryginalne poczucie humoru. Chociaż Quincy i tak nie był najgorszy. Opanowany jak przystało na faceta z FBI. Tajemniczy – co chwila spoglądał na komórkę, jakby oczekiwał ważnego telefonu i obawiał się go zarazem. I zaangażowany w śledztwo. Bardziej, niż mogła przypuszczać dziś rano. Sposób, w jaki poruszał się na miejscu przestępstwa, w jaki skrupulatnie przeszukiwał zdewastowane mieszkanie Melissy Avalon, jakby chciał zapamiętać każdy najdrobniejszy http://www.dobre-budownictwo.biz.pl za pewne niezbyt chlubne sprawki. W ostatnim jednak czasie Lagrange’owi niemal zupełnie wybaczono, a on sam nawet zaczął chodzić do przewielebnego do spowiedzi. Tutaj, należy sądzić, znów zagrała wspomniana już ambicja Mitrofaniusza, który mniej był zainteresowany pasterską opieką nad duszami rozświetlonymi wiarą, za to chciał koniecznie dopukać się do dusz nieczułych i głuchych. Matwiej Bencjonowicz już otworzył usta, żeby się sprzeciwić, ale natychmiast je zamknął. Przyszło mu do głowy, że jeśli się chwilę zastanowić, to wybraniec nie jest znów taki zły, ponieważ... Ale o tym właśnie zaczął mówić władyka: – Feliks Stanisławowicz chodzi nawet do mnie do spowiedzi, ale robi to tak, jakby stawał na warcie albo straż rozprowadzał, słowem – jakby się stosował do nakazów regulaminu. Raportuje mi ze wszystkimi szczegółami, ile razy klął najgorszymi słowy i u jakich dam lekkiego prowadzenia gościł, otrzymuje odpuszczenie grzechów, szczęka ostrogami i zaraz potem w tył zwrot i krokiem marsz. Należy on do tej rzadko spotykanej rasy ludzi, którym

* * * Nocą pan Feliks obudził się od silnego wstrząsu, oparł na łokciu i zobaczył tuż przy sobie przerażone kobiece oczy. Chociaż wąskie łóżko nie było przystosowane dla dwojga, pułkownik, jak zawsze zresztą, spał znakomicie i skoro już się ocknął, to wstrząs musiał naprawdę być nie byle jaki. – Co to? – Lagrange, nie całkiem rozbudzony, nie umiał sobie przypomnieć, gdzie jest, Sprawdź O’GRADY: Jest w porządku. CONNER: Jakie mieliście dzisiaj lekcje? O’GRADY: Najpierw angielski, potem matmę. Po południu miała być gra na geografii. Zabawa z mapą, stolice... CONNER: Ale dziś po południu nie było gry, prawda, Danny? Cisza. CONNER: Nosisz do szkoły plecak? O’GRADY: Tak, plecak. CONNER: Co w nim dziś miałeś? Cisza. CONNER: Danny, czy dzisiaj miałeś w plecaku broń? Przyniosłeś do szkoły broń? Chwila przerwy. O’GRADY: Chyba tak.