sutek.

musi byc droga. Ale skad mogła wiedziec, czy to prawda? Palce na jej skórze były miekkie, gładkie... Rece Aleksa. Rece jej me¿a. O Bo¿e, dlaczego niczego nie pamieta? Próbowała przypomniec sobie jego twarz, kolor włosów, szerokosc ramion, rozmiar butów, cokolwiek, ale nie mogła. Pachniał lekko dymem papierosowym, a kiedy rekaw jego marynarki dotknał jej nadgarstka, poczuła szorstkosc wełnianej tkaniny. I nic wiecej. - Kochanie, prosze, obudz sie. Brakuje mi ciebie, a dzieci... – Głos załamał sie nagle, jakby zduszony przez zbyt silne emocje. Dzieci? Nie! Niemo¿liwe, ¿eby miała dzieci i nie wiedziała o tym, prawda? Dzieci to cos, o czym ka¿da kobieta, nawet półprzytomna, le¿aca w szpitalu, zawsze pamieta. Z cała pewnoscia kobieca intuicja, to pierwotne zwierze drzemiace w głebi niej, czułaby, ¿e jest matka. Ona jednak, uwieziona w ciemnosci i bezwładzie, nie czuła nic. Gdyby mogła choc otworzyc oczy... ale przytulne ciepło nieswiadomosci było http://www.dobrabudowa.edu.pl/media/ - Chce pani usiasc? - Tak - odparła Marla, szczesliwa, ¿e mo¿e zmienic pozycje. ¯e w ogóle mo¿e cos zmienic. Pielegniarka podała jej pilota z guziczkami i górna czesc łó¿ka uniosła sie troche. Marla zobaczyła pokój. Był niewielki, wygodny i wygladałby zapewne całkiem sterylnie, gdyby nie fakt, ¿e mnóstwo w nim było barwnych, pachnacych kwiatów, ustawionych w wazonach, pudełek z czekoladkami i nie otwartych jeszcze paczek. Z koszyka stojacego na nocnym stoliku wysypywały sie kartki z ¿yczeniami szybkiego powrotu do zdrowia. - Pani tesciowa chciała, ¿eby zobaczyła pani to wszystko po obudzeniu, ¿eby pani wiedziała, jak bardzo wszyscy sie za

tłumek wracajacych z pracy. Przy stołach bilardowych pod tylna sciana nie było teraz nikogo. Walt usiadł na ławie po drugiej stronie stołu. Był to niski, krepy me¿czyzna o krótko przystrzy¿onej brodzie, której istnienie wynikało raczej z braku czasu na codzienne golenie ni¿ z nada¿ania za moda. Łysiał, ale chyba nic sobie z tego nie Sprawdź spokrewniony z banda niezłych swirów. - Powiedz mi lepiej cos, czego nie wiem. - Nick siegnał po jedna z le¿acych na łó¿ku poduszek i wsunał ja sobie pod głowe. Ze stolika nocnego wział długopis i notatnik. - Dobra, to co powiesz na to? Stary Marli, Conrad Amhurst, jest ju¿ jedna noga w grobie. - Słyszałem. - Domyslam sie - powiedział Walt pogardliwie. - Reszta rodziny ju¿ sie oblizuje, czekajac, a¿ stary w koncu sie odwinie, bo jest wart miliony. A teraz niespodzianka. Lwia czesc jego majatku została zapisana temu małemu, synowi Marli. - Co?