(przyp. tłum.).

powierzchnię niczym korek. - Milla! Głos, który usłyszała, był stłumiony i zniekształcony, ale rozpoznała go. Odwróciła głowę, by ujrzeć za sobą Diaza płynącego ku niej, młócącego wodę zamaszystymi, desperackimi ruchami. an43 280 - Jestem! W porządku! - odkrzyknęła, czując jednocześnie, że znów porywa ją nurt. Mocniej machnęła nogami, starając się za wszelką cenę utrzymać głowę ponad powierzchnią wody Diaz był lepszym pływakiem, ale był także cięższy, dlatego nie był w stanie dogonić Milli. Jeśli przestałaby pracować rękami i nogami, poruszałaby się na pewno wolniej, ale prąd ściągnąłby ją znów pod powierzchnię. Brzegi były strome i skaliste po obu stronach. Spływali potokiem niczym rynną o wysokich krawędziach - nie daliby rady wydostać się na zewnątrz, nawet dopłynąwszy do któregoś nabrzeża. Przed nimi strumień skręcał w lewo. Na prawym brzegu leżało zwalone drzewo: jego konary sięgały niemal do samej wody. http://www.dobra-ortopedia.com.pl/media/ - Przepraszam - powiedział cicho. Słowa zawisły w powietrzu, gdzieś pomiędzy nimi. Nie przepraszał za poprzednią noc, zrozumiała to - ale za Justina. Milla poważnie wątpiła, by Diaz kiedykolwiek w życiu kogoś przeprosił. Ale ujmująca prostota tego wyznania sprawiła, że bez zastrzeżeń uwierzyła w jego szczerość. - Wiem, że chciałeś go tylko chronić - powiedziała, zastanawiając się, czemu sama podsuwa mu argumenty. - Nie miałem pojęcia, co zamierzasz. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że... - Mogłeś po prostu zapytać. Tak, tylko że Diaz nie był ufnym człowiekiem, który chętnie otwierał się na innych i bez oporów pozwalał ludziom zbliżyć się

sądzisz, iż mogłabym przepuścić okazję dowiedzenia się... Tak, halo? W słuchawce odezwał się agent z biura podróży Po krótkiej chwili okazało się, że - ponieważ było już późne popołudnie – wyruszenie w drogę jeszcze dziś oznacza kilka przesiadek, długich przestojów na lotniskach, a i tak nie było możliwości dotarcia do Boise przed jutrzejszym rankiem. Alternatywą było poczekanie do Sprawdź przemyślany i długotrwały. Po kilku chwilach Milla spróbowała przejąć kontrolę, ale Diaz był zbyt silny i trzymał ją, dopóki sam nie był gotowy Wtedy zakończył sprawę kilkoma silnymi, szybkimi, zdecydowanymi pchnięciami, doprowadzając ich oboje do ekstatycznego orgazmu. Milli udało się wreszcie dotrzeć do prysznica, choć z Diazem w kabinie to była raczej orgia niż prysznic. - Co to? - zapytał pośród szumu spływającej wody, przerywając pieszczoty i wskazując na plasterek przyklejony do uda Milli. - Mój środek antykoncepcyjny. - Pierwszy raz widzę - powiedział, oglądając plaster z wyraźnym zainteresowaniem. - A co jeśli odpadnie? - Bez szans, za dobrze się trzymają. Nigdy mi żaden nie odpadł,