wie, co Jessica zrobi. Zorganizował bal poza miastem, wywabił nas stąd, a sam udał się do szpitala zabijać, wiedząc, że nie stanie mu na drodze nikt dostatecznie potężny, by stawić mu opór. Czy potrzeba więcej dowodów na istnienie informatora? RS 271 - Ciągle nie mogę w to uwierzyć - Jessica odezwała się po raz pierwszy od dłuższego czasu. - Ja zaś jestem przekonany, że Bryan ma rację - odparł Lucien. Ragnor podszedł do niej, nachylił się, oparł ręce na jej ramionach. - Ktokolwiek to jest, zapewne nie zamierzał się zdradzić. Pamiętaj, jakimi możliwościami dysponuje nasz wróg. W tym momencie do salonu wszedł Sean. - Nie uwierzycie w to - rzekł bez zbędnych wstępów. - Ale w co? - Dajcie mi usiąść do komputera. Odsunęli się, Sean usiadł przy stole, połączył się z Internetem i wprowadził adres witryny propagującej wampiryzm jako sposób na prowadzenie bardziej pasjonującego życia, na zdobycie władzy, pieniędzy, atrakcyjnych partnerów seksualnych, a nawet na odnalezienie swego http://www.dobra-medycyna.net.pl rozpoznany. - Tyle czasu upłynęło... - rzekła cicho. Położył dłonie na jej ramionach, obrócił ją ku sobie. - Dalej uważam, że nie powinnaś tam iść. Uśmiechnęła się. - Muszę. To właśnie w tym miejscu nauczyłam się, że trzeba być silnym, i to do samego końca. - Dotknęła dłonią jego policzka. - Ty byłeś i jesteś rycerzem, zawsze gotowym walczyć za innych i oddać życie. Ale musisz także wierzyć we mnie. Tutaj odebrano mi wszystko, co miałam i kim byłam. Musisz mi pozwolić, żebym walczyła u twego boku. RS 299 - Ale nie musi mi się to podobać. Za nimi ktoś odchrząknął
- Wiesz, kiedy tak mówisz, zaczyna mi się przypominać... Owszem, obiło mi się coś o uszy o tych wojownikach, ale sądziłam, że to byli wysłannicy Kościoła w czasach, gdy wierzono, że stara zielarka to czarownica i narzeczona szatana, że ludzie podpisują pakty z diabłem RS 196 Sprawdź uśmiechając się z satysfakcją, jakby miała na końcu języka: A nie mówiłam? - Witam w Rezydencji Montresse. - Jessica ocknęła się i podeszła do gościa z serdecznym uśmiechem, wyciągając rękę. - Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się kogoś innego... - Urwała, zarumieniła się lekko. - Przepraszam. Ujął jej dłoń i znów odniósł wrażenie, jakby został rażony piorunem, gdyż przeszył go gorący, elektryzujący dreszcz. Bryan opanował się z trudem, przywołał na twarz niezobowiązujący uśmiech. - Nie ma za co. Jessica skinęła głową i zajęła miejsce przy stole jak najdalej od nowego gościa. Duży Jim uśmiechnął się do niej. - Trochę sobie poćwiczyliśmy przed twoim przyjściem, teraz gramy