W końcu odwróciła się, wiedziona szóstym zmysłem, a Edward szybko do niej podszedł.

- Też nie pisnęłaby ani słowa - broniła jej Flic. Imogen jednak nie wyglądała na przekonaną. - Słuchaj, gówniaro, pora zrozumieć, że krew gęściejsza od wody. I to my jesteśmy twoją rodzina, nie ten... - wymówiła ostatnie słowo z najwyższą pogardą. - Nieważne, co myślisz, po prostu masz z nami trzymać, rozumiesz? - Dobrze, już dobrze. - Chloe wstała. - Ja nie żartuję. - Imogen wstała także. - Imo, przestań na nią napadać! - Ona tak zawsze - poskarżyła się Chloe. - Ale ma rację, naprawdę musisz to zrozumieć. - Dobrze - powtórzyła dziewczynka. Flic ściszyła głos. - W sprawie mamy i Matthew nie musisz rozumieć, dlaczego postępu jemy tak, a nie inaczej... - I nieważne, czy się z nami zgadzasz - dorzuciła Imogen. Chloe nie odrywała wzroku od Flic. - Ale ja naprawdę nie rozumiem. - Bo to za skomplikowane. Z czasem zrozumiesz. - Na razie wiedz tylko jedno - powiedziała Imogen. - Matthew to http://www.dobra-medycyna.edu.pl/media/ obsypanych jakimś pachnącym kwieciem. Potem pojawiły się stopnie, prowadzące przez istny tunel zieleni w górę, i Tempera znalazła się na czymś w rodzaju marmurowej płyty. Cztery wspaniałe greckie kolumny podtrzymywały płaski dach nad nią. Całość była ogrodzona kutą żelazną balustradą, chroniącą jakby budowlę przed zawaleniem się w przepaść. Z miejsca w którym stała, roztaczał się widok nie tylko na morze, ale też na urwisty brzeg nad portem Villefranche i na wzgórza Eze. Pejzaż był tak cudowny, że Tempera, siadając, westchnęła z zachwytem. Czuła w sobie wszechpotężną siłę, podobną tej, którą

ręki i skoncentrowała się na muzyce. Przyjemnie było poddać się magii chwili, zamknąć oczy, wystawić twarz na tchnienie ciepłego wiatru, wsłuchać się w dźwięki muzyki i szum wody. Shey zrzuciła sandały i wyciągnęła się na kocu. Było bosko. Szkoda, że zespół tak szybko ogłosił przerwę. Sprawdź - Boże, czemu nie zadzwonisz po swoich kumpli i... Nie dokończyła, bo tuż obok rozległo się wesołe powitanie. Shey popatrzyła w tę stronę i jęknęła. - Jakieś problemy? - zapytał Tanner. - Nie, ale trzymaj się. - Shey, tak właśnie myślałyśmy, że to ty! - zgodnym chórem powiedziały dwie starsze panie, podchodząc do koca. Shey uśmiechnęła się z przymusem, choć najchętniej od razu dałaby drapaka. - Nie przedstawisz nas swojemu znajomemu? - zapytała Mabel, a towarzysząca jej Pearly Gates poparła ją gorąco. Obie pracowały w salonie piękności mieszczącym się naprzeciwko kawiarni „Monarch" i obie były doskonałe zorientowane