- Nieważne - szepnął do córki. - Rainie ma rację. Kiedy uznają mnie

nie tylko czyjeś dzieci. Nieładnie z jego strony, że wyrwał ludzi z ich poszufladkowanych światów. Inni agenci szemrali nawet, że Quincy nie powinien wracać do pracy prosto z pogrzebu córki. Który ojciec może być taki niewrażliwy? Nawet nie próbował reagować na te komentarze. Zrozumieją go, kiedy ich własne córki padną ofiarą zabójcy. Quincy otworzył metalowe drzwi ogniowe i wszedł do biur SBB. W przeciwieństwie do tego, co pokazują produkcje hollywoodzkie, biura akademii FBI są bardzo funkcjonalne, a pomieszczenia SBB wręcz ascetyczne. Znajdowały się na drugim poziomie poniżej wewnętrznej strzelnicy, głęboko pod ziemią. Ściany wykonane były z bloczków betonowych pomalowanych na nieskazitelną biel. W samym środku znajdowały się biura agentów specjalnych. Na rzucie kwadratu otaczały je pozostałe pomieszczenia. Plan każdego poziomu przypominał Quincy'emu większość dużych więzień - pośrodku centrala strażników, a wokół cele o zwiększonych parametrach bezpieczeństwa. Może ci, którzy decydowali o planach więzienia, myśleli, że dzięki obecności wśród podopiecznych strażnicy będą w stanie odgadywać ich myśli. Sekcja Badań Behawioralnych szczyciła się jednym pomieszczeniem salą techniczną, która bardzo przypominała studio telewizyjne. Jej wyposa¬ żenie umożliwiało agentom prowadzenie telekonferencji, jak również pre¬ http://www.diagnosta.com.pl/media/ maltretowaniu zwierząt, ani nawet o fascynacji ogniem. Danny jest wściekły. Ale to nie dowód, że ma skłonności zabójcze. – Zrobił to – powiedział z przekonaniem Sanders. – Conner złapała go niemal na gorącym uczynku, z bronią w ręku. Dwa razy się przyznał. Sprawa jest jasna. Teraz musimy doprowadzić ją do końca, zanim to przeklęte miasto eksploduje. Cholerne prostaki. Powinno się robić test na iloraz inteligencji przed sprzedaniem człowiekowi broni. Rainie nic nie odpowiedziała. Minęła już dziewiąta trzydzieści, bar opustoszał. – Jest się nad czym zastanawiać. – Quincy odsunął talerz i wytarł ręce w papierową serwetkę. – Wszyscy szkolni zabójcy pragnęli sławy. Wchodzili do budynku jawnie i wyciągali broń na oczach wszystkich. Chcieli, żeby koledzy z klasy wiedzieli, że to oni. Chcieli publiczności dla swojej zemsty. Ale Danny’ego O’Grady nikt nie widział. Jeden z nauczycieli twierdzi wręcz, że strzały padły z pracowni komputerowej, jakby zabójca usiłował pozostać niezauważony.

uratuję bohatera! To chyba też się liczy. - Co? 187 - Wolisz łopatologicznie? Doszedłem do wniosku, że mogę mu pomóc. Fakt, pomyślałem też, że dzięki temu sam na tym skorzystam. Nie jestem altruistą, ale nie jestem też kompletnym dupkiem. Moja kariera się zawaliła, Sprawdź się śmiercią Amandy na skutek tamtego wypadku, ale generalnie nie był tym faktem załamany. To była tragiczna śmierć, ale nie dotknęła go osobiście. - Jakie to miłe z jego strony. Może więc ktoś inny? Ktoś, kogo poznała na spotkaniach? - Poznała wielu ludzi... - Nowych członków, którzy wstąpili do AA mniej więcej w tym samym czasie co ona i którzy wydawali się jej bliskimi znajomymi? - Był jeden mężczyzna... 144 Pan Zane się zawahał. Rainie wpatrywała się w niego. Podniósł przycisk do papieru, pamiątkę z jakiejś egzotycznej podróży. Wtedy ostrzej zabrała się do rzeczy. - Nazwisko!