- Nie bądź pruderyjny.

Kamerdyner wyraźnie się uśmiechnął. - Dobrze. Chodź, Szekspirze. Wkrótce zacznie chować po kieszeniach smakołyki, pomyślała Alexandra, idąc do jadalni. W progu zatrzymała się jak wryta. Rose siedziała przy stole, przed nią leżał magazyn mody, talerz z jedzeniem był odsunięty na bok. Nad ramieniem kuzynki pochylał się lord Kilcairn i wskazywał na jakiś rysunek. - Dzień dobry, panno Gallant - powiedział, prostując się na jej widok. Gdy ich oczy się spotkały, ogarnęło ją nagłe pożądanie. Nie spodziewała się po sobie takiej reakcji. Niedługo wytrwała w postanowieniach. - Dzień dobry - wykrztusiła. - Och, Lex, zobacz, co kuzyn Lucien znalazł! Opanowała się szybko i podeszła do stołu. Hrabia śledził każdy jej krok i gdyby nie obecność Rose oraz dwóch lokajów, pewnie by się na nią rzucił. Taką przynajmniej miała nadzieję. - Co znaleźliście? - Suknię do opery! Czyż nie jest wytworna? Myślisz, że madame Charbonne zdąży ją uszyć na przyszły tydzień? - Na pewno da się ją przekonać - powiedział Kilcairn. - Proszę coś zjeść, panno Gallant. Najprawdopodobniej umiera pani z głodu po wczorajszych harcach. Gdyby już nie była czerwona na twarzy, na pewno teraz oblałaby się rumieńcem. http://www.diagnosta.com.pl razem, gdy potrzebujesz chwili do namysłu, wykonaj którąś z tych czynności. Oczywiście zmieniaj ich kolejność. Jeśli chcesz zyskać więcej czasu, weź kęs do ust. Kiedy nie musisz się zastanawiać nad odpowiedzią, nie rób nic albo wygładź serwetkę. W razie konieczności zrób wszystkie te rzeczy jedną po drugiej. Uczennica wytrzeszczyła oczy. - Jesteś genialna, Lex! Alexandra się uśmiechnęła. - Dziękuję, ale nie mogę sobie przypisać całej zasługi. Po prostu miałam dobre nauczycielki. - Chodziłaś do szkoły, żeby się tego uczyć? - Chodziłam do szkoły, żeby nauczyć się wielu rzeczy. Uznanie należy się Akademii Panny Grenville. - Kieliszek, serwetka, serwetka, kęs, talerz - powtórzyła Rose, kiwając głową przy

Alexandra uniosła podbródek. - Może powinnam odejść, skoro nie zgadza się pan z moimi metodami. - O, nie, znowu - jęknęła Rose. Po jej policzku spłynęła łza. Lucien zszedł z ostatniego stopnia, nie zwracając uwagi na kuzynkę. - Nie ucieknie pani tak łatwo, panno Gallant. Zapraszam na śniadanie. Możecie zacząć od nauki używania sztućców. Chyba że boi się pani porażki. Sprawdź oczu. - Dobry wieczór paniom - powiedział, wychodząc ż cienia. - Milordzie. - Mama zejdzie za chwilę - poinformowała Rose, dygając. - Chyba... nie jest zadowolona z sukni madame Charbonne. Alexandra nie dziwiła się jej wahaniu. Była gotowa pospieszyć dziewczynie na ratunek, gdyby hrabia odpowiedział w zwykły cierpki sposób. - Im bardziej się spóźnimy, tym lepiej. Taka teraz jest moda - rzucił spokojnym tonem. Odetchnęła z ulgą. Może tego wieczoru postanowił zachowywać się uprzejmie. Po pamiętnym pocałunku chętniej niż zwykle rozstrzygała wątpliwości na jego korzyść. 6 Lucien zastanawiał się, czy nie pojechać do Howardów konno. Nie musiałby przez całą drogę wysłuchiwać paplania pań Delacroix. Myśl była kusząca, lecz jeszcze bardziej