Zadzwonił Rip. Umówił się ze swoim zastępcą i wziął wolne na

409 To już. Teraz. Gardło Milli było ściśnięte aż do bólu, a z kurczowo splecionych dłoni odpłynęła krew. - Zack jest moim synem. To Justin. Rhonda, blada jak śmierć, krzyknęła głośno. Lee zerwał się na nogi, zaciskając pięści. - To kłamstwo! - zawołał ze złością. - Nie kupiliśmy dziecka od żadnych bandytów! Adoptowaliśmy Zacka za pośrednictwem adwokata! A jeśli wydaje się pani, że odbierze nam syna, to... po moim trupie! Nic nowego, pomyślała Milla. Oswoiła się z trupami i śmiercią przez ostatnie dziesięć lat. - Wasz adwokat o niczym nie wiedział. Akt urodzenia był sfałszowany. Kobieta, która się tym zajmowała, prowadziła własny rejestr dzieci. Nie chcę, żebyście wierzyli mi na słowo. Mam ze sobą kopie wszystkich dokumentów. Schyliła się po teczkę, otworzyła ją i podała obojgu po grubym pliku papierów. Lee nerwowo przerzucał kartki, z jego gardła wydobył się niski, nieartykułowany pomruk zaprzeczenia i niedowierzania. http://www.deskaelewacyjna.info.pl/media/ przygwożdżona do ziemi, niezdolna do jakiejkolwiek obrony. Próbowała myśleć: wartownik? Czujka bandytów? Jeżeli tak było, to mógł już natrafić na Briana. Zdrowy rozsądek nakazywał wyeliminowanie mężczyzny w pierwszej kolejności. Może tak właśnie się stało? Może Brian leżał martwy po drugiej stronie cmentarza, z poderżniętym gardłem albo skręconym karkiem? Ale z drugiej strony, jeśli to ich człowiek, to czemu każe jej być cicho? Nie. Nie mógł trzymać z tamtą czwórką. Musiał tu być z innych, znanych wyłącznie sobie powodów. Więc może Brian wciąż żyje, a ona, jeśli nie będzie się rzucać, także wyjdzie z tej opresji z nienaruszonym kręgosłupem. an43

jeśli nie chodziło o najwyższą stawkę. - Skąd ten pomysł, że zabiłbym kogokolwiek dla ciebie? - jego głos złagodniał trochę, ale twarz była wciąż nieprzenikniona. Zazwyczaj umiała trzymać język za zębami i nigdy nie ujawniała personaliów swoich informatorów. Ale tym razem jej nerwy były napięte do ostatnich granic, była półprzytomna ze zdenerwowania i Sprawdź rozumie. - O, pewnie, że tak - odparł, uśmiechając się swoim szerokim, chłopięcym, rozbrajającym uśmiechem i wkładając ręce w kieszenie dżinsów. - Tak sobie razem żartujemy - Skoro tak mówisz - powiedziała Milla z powątpiewaniem. - Minutę temu o mało nie zginąłeś z jej ręki. an43 119 - Eee tam. To pacyfistka, ona nie stosuje przemocy - Naprawdę chcesz się przekonać? Rób tak dalej, a masz szansę. - Zaufaj mi - mrugnął Brian. - Co powiedziałaś pani Hatcher? Wychodząc z biura, wyglądała jak człowiek szykujący się do wojny