wszystko, na co przyjdzie ci ochota.

Uwolni się i znajdzie ją. Obudziła się, zlana zimnym potem. Niech licho porwie Bryana McAllistaira, bo chociaż dzięki niemu przeżywała chwile słodkiej ekstazy, jakiej istnienia nawet sobie nie wyobrażała, to również przez niego dręczyły ją koszmary z przeszłości. Znowu obudziła się sama, on znikł tak samo jak poprzednio. Skierowała wzrok za okno i zobaczyła, że dzień minął i niedługo zacznie się zmierzchać. Wyskoczyła z łóżka, runęła do łazienki, wzięła szybki prysznic i ubrała się pospiesznie, czując, że nie ma czasu. Zbiegła na dół jak burza, niemal przewróciła Stacey. - Jess... RS 182 - Gdzie jest nasz lokator? - Bryan? - A mamy innego? - ucięła. - Widziałaś go? Wiesz, gdzie jest? - Wyszedł na miasto. I zabronił mi wypuszczać cię z domu. - Co takiego? - Kazał mi zatrzymać cię tutaj i pilnować, żebyś nie wyszła. Dzisiaj pod żadnym pozorem nie możesz wychodzić po zmierzchu. http://www.deska-tarasowa.info.pl/media/ - Proszę mi zaufać, nie naruszyłem praw pani klienta w żaden sposób. Miłego dnia. Wpuścił ją do pokoju przesłuchań i wrócił do swojego biura, zastanawiając się po drodze nad tym, że Calowi wydawało się czegoś brakować. Inteligencji? Nawet nie to, chociaż chłopak nie należał do szczególnie bystrych. Brakowało mu... Esencji. Substancji. Istoty. Pogrążony w rozważaniach, usiadł ciężko za biurkiem, lecz zaraz przeszkodził mu Bobby Munro. - Panie poruczniku, mam informację, ale nie spodoba się panu, i to ani trochę. Sean podniósł się, dzięki czemu zobaczył, kto zjawił się w tym momencie za plecami Bobby'ego. Jęknął w duchu, mając ochotę ukręcić

szyderczo. - Mój ociec był wielkim królem, kochanym przez swój lud. - Twój ojciec pozwolił, żebyś zginęła. Nic dziwnego, byłaś tylko dzieckiem z nieprawego łoża, małym bękartem. - Mój ojciec dawno umarł. Historia uznała jego zasługi. Władca stał nieruchomo, potem uśmiechnął się. Sprawdź 151 Bryan wyrwał kołek z kieszeni, zapaliły się czerwone lampki, niemal oślepiające po tej ciemności, choć w rzeczywistości dość mdłe. W ostatniej chwili zdołał wyhamować uderzenie. Upadla plecami na pusty stół, zaciskając w dłoni krzyż. - Ty?! - zawołali jednocześnie. W tym momencie dobiegł ich krzyk od strony przedsionka. Runęli oboje przez pomieszczenie, pchnęli drzwi i ujrzeli, że młody laborant wciąż tam jest. Tylko że leży na podłodze. Bryan rzucił się do chłopaka, jednocześnie odwrócił mu głowę na bok, by obejrzeć szyję i chwycił go za rękę, szukając pulsu. Słaby, lecz był.