godziny, znudzony słuchając muzyki ze słuchawkami w uszach. Przymknął oczy, czując się trochę senny, a wolna piosenka, jaka akurat leciała, tylko to spotęgowała. Ziewnął szeroko, wystawiając twarz ku słońcu. Dzisiaj było trochę zimniej, ale słońce i tak przygrzewało. Krystian żłobił dziurę w ziemi, odrzucając piach na boki. Miał czarne buty, tak więc mógł sobie na to pozwolić. Utwór się skończył, a zaczął jakiś szybki. Uchylił powieki i wtedy zobaczył znajomą, szybko oddalającą się sylwetkę. Jak oparzony wstał z ławki, wpychając telefon wraz ze słuchawkami do kieszeni i biegnąc za brunetem, starając się go dogonić. - Poczekaj! – krzyknął za nim, wreszcie dopadając go i uczepiając się jego ramienia. Adam obdarzył go niechętnym spojrzeniem, strzepując niczym natrętną muchę i ponawiając swój szybki marsz. A miał nadzieję, że uda mu się uniknąć spotkania z dzieciakiem. Pech chciał, że ten musiał go zauważyć! Naprawdę miał już tego wszystkiego dość. Czy ten chłopak nie widzi, że nie jest zainteresowany?! - Będziesz tak tu przychodzić codziennie? – prychnął, nawet na niego nie patrząc. Wzrok miał utkwiony przed siebie, a dłonie w kieszeniach dżinsów. - Jeżeli tylko będziesz chciał… - powiedział Krystian z szerokim uśmiechem, spoglądając na idealny profil księcia. Prosty nos, wydatne wargi, idealnie zarysowana linia szczęki… Westchnął cichutko z rozmarzeniem. To naprawdę był książę. - Nie, nie będę chciał – warknął, spoglądając na niego nieprzychylnie kątem oka. http://www.deska-elewacyjna.info.pl - Dzisiejsza uroczystość była wspaniała - powiedziała, szukając neutralnego tematu. - Dziękuję, że mnie wziąłeś. - Zrobiłem to z pobudek egoistycznych. Zależało mi na twoim towarzystwie. Zignorowała te słowa, choć sprawiły jej przyjemność. - W Anglii często krytykuje się rodzinę królewską - rzekła. - Jednak w gruncie rzeczy wszyscy kochają królową. Wydaje mi się, że twoja rodzina cieszy się podobną miłością i szacunkiem. - Mój ojciec powiedziałby, że naszym powołaniem jest nie tylko rządzenie, ale i służba narodowi. Sam uosabia solidność i pewność. Jasper daje poddanym nadzieję na lepszą przyszłość. Dzięki Rosalie widzą mądrość, piękno i ludzką twarz monarchii. - A ty, co im dajesz? - Rozrywkę. Nie spodobało jej się, że mówił o sobie tak lekceważąco. Zatrzymała się więc i patrząc mu w oczy, rzekła z przekonaniem: - Nie doceniasz swojej roli. Zaskoczony, przechylił głowę i spojrzał na nią uważnie. Znowu dostrzegł w jej spojrzeniu to, czego nie potrafił nazwać. - To nie tak - rzekł po chwili. - Nie lekceważę swoich obowiązków. Ojciec wychowywał nas w taki sposób, abyśmy rozumieli, że tytuły i zaszczyty nie są nam dane ot tak, po prostu. Musieliśmy na nie zasłużyć. - Pociągnął ją lekko w swoją stronę, by rozbryzgująca się fala nie zmoczyła dołu jej spódnicy. - Dziękuję Bogu, że nie będę rządził. Modlę się, żeby tym razem Alice urodziła syna. Ponieważ nie jestem następcą tronu, nie muszę traktować siebie z absolutną powagą. Ale to nie znaczy, że nie traktuję poważnie Cordiny i obowiązków. - Wiem. Nie miałam zamiaru cię krytykować. - Rozumiem. Chciałem ci tylko powiedzieć, że poza moimi oficjalnymi obowiązkami wypełniam jeszcze jedną rolę. Jestem człowiekiem, o którym ludzie mogą sobie pogadać przy butelce wina. Opinia playboya ciągnie się za mną od czasów wczesnej młodości. - Z szelmowskim uśmiechem odsunął z jej czoła kosmyk włosów. - Nie mówię, że jest całkiem bezpodstawna.
Nie zdołała w porę odrzucić gorzkiej myśli, że posłużyła się nim jak narzędziem. - Staram się - odparł. W głębi duszy czuł, że aby ją zdobyć, gotów był grać nieczysto. - Bello, jeździsz konno? - Tak. - Więc wybierz się ze mną na przejażdżkę jutro rano! Uprzedzam, że musielibyśmy wyruszyć bardzo wcześnie. Zgódź się! Tak dawno nie jeździłem w dobrym towarzystwie. - Nie wiem, czy mogę. Alice... - Będzie zajęta z Marissa do dziesiątej - wtrącił szybko. Sprawdź Pędzili w wygranym przez siebie paradnym ekwipażu - granatowym powozie ze złoceniami, zaprzężonym w sześć siwych koni. Alec siedział na miejscu stangreta, a Drax, trzymając się go kurczowo, śmiał się do rozpuku i popijał szampana. - Ma lepsze resory niż moja kariolka! - wykrzyknął. Alec przytaknął mu nieznacznym ruchem głowy, nie zwracając większej uwagi na swojego partnera, nieco wstawionego. Coś innego zaprzątało jego uwagę. Willa! Choć gnał przez poranną mgłę na złamanie karku, wciąż wydawało mu się, że jedzie zbyt wolno. Nie mógł się doczekać chwili, kiedy zobaczy Becky, weźmie ją w ramiona, okręci wokoło i pocałuje najmocniej, jak tylko można sobie wyobrazić. No i kiedy wręczy jej tytuł posiadania Talbot Old Hall. Gdy powóz hałaśliwie zaturkotał na bruku w pobliżu willi Alec przypomniał sobie coś i zmarszczył brwi. A więc było dokładnie tak, jak przypuszczał. Westland nie uwierzył listowi Becky i nie wysłał policji do portu, by aresztować Kurkowa. A może nie zdążył go jeszcze przeczytać? Może trzeba go będzie przekonywać?