trzydzieści, i spytał, czy chce zostawić wiadomość.

Zrób sobie kawę, ja wracam do pracy. - Nie musisz się mną przejmować. - Nie zamierzam - odkrzyknął już z holu. - Aha, pies jest w ogrodzie. Bądź tak miła i wpuść go, jak wróci. - W porządku - odrzekła i dodała pod nosem: - Wałkoń. - Nie miała teraz głowy do tego pasożyta. Otworzyła drzwi do ogrodu i w zapadającym zmierzchu dostrzegła na drugim końcu Kahlego. Zerknęła na lewo, w stronę tarasu, po czym szybko odwróciła spojrzenie i zatrzasnęła drzwi. Nie była tu tamtego dnia, nie widziała leżącej na tarasie Karo, a jednak 190 wyobraźnia nasunęła jej ten obraz aż nazbyt wyraziście, co okazało się nie do zniesienia. Napełniła czajnik wodą i postawiła go na kuchence, potem przeszła do salonu. Już podczas poprzedniej wizyty zauważyła, że prawie nic się tam nie zmieniło od śmierci Karo. Fotografie stały na swoich miejscach, meble, bibeloty i rośliny także. Jeszcze na to za wcześnie, pomyślała, wiedząc, że zmiany, kiedy nadejdą, będą prawdopodobnie niewielkie i stopniowe, ale nie mniej http://www.dentystawroclaw.edu.pl/media/ Spojrzała prosto w oczy Matthew. - Jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć? - Nie, wcale nie jestem. - Ja chcę - odezwała się z mocą Zuzanna. Flic zwróciła się teraz do siostry. - A ty? Jesteś zupełnie pewna? Po tym, co razem przeżyłyśmy? - Czemu nie? Z tym i tak już koniec. - Przypuszczam, że masz rację - zgodziła się Flic. Zaraz po śmierci Karo Imogen opowiedziała siostrze o wszystkim, co zaszło, i jaką rolę w wydarzeniach odegrała. - Powiedziała, że kiedy odkryła prawdę o dziecku, coś jej się poprzestawiało w głowie. Imo musiała jej się zwierzyć, nie mogła utrzymać sekretu przy

Spojrzała na nie z niepokojem, ale spostrzegła z ulgą, że panna Smith wcale się nimi nie interesuje. — W ten sposób mamy z głowy problem, czy jego lordowska mość będzie dziś na przyjęciu — mówiła dalej panna Smith. — Ale zastanawiam się, czy książę się na nie wybierze. Zwykle nie bardzo obchodzą go przyjęcia, więc Sprawdź Trzeba to zrobić. Zamknęła oczy i skupiła się na zadaniu. Położyć poduszkę na twarzy śpiącego. Przycisnąć. Mocno przycisnąć. Stłumiony krzyk... Szok przerażonego staruszka przenika do jej ramion i całego ciała... Drgają schowane pod kołdrą nogi... Wolna ręka zaciska się na jej ramieniu... a potem opada. Przyciska mocniej. Czeka. Już słabnie. Zaraz wszystko się skończy. - Ach, więc tu jesteśmy! - Ciepły głos Gity Khan rozległ się tuż pod drzwiami. Flic otworzyła oczy i upuściła poduszkę na podłogę.