było wiadomo, jakie miał zamiary. Niania zepchnęła go

plam. - Naprawdę? - Tak, a masz śliczną cerę. - Dziękuję, Lex. Podopieczna wzięła sobie jej radę do serca i natychmiast zainteresowała się swoim odbiciem w lustrze nad kominkiem. Gdy zasiadły do stołu, była w dużo lepszym humorze niż nauczycielka. - Co chcesz dzisiaj robić? - zapytała Alexandra. - Twój kuzyn będzie nieobecny do wieczora, a mama idzie na obiad, więc zostajemy w domu same. - Chcę poćwiczyć tańce. Szczególnie walca. - Już jesteś doskonałą tancerką, Rose. Zresztą nie możesz publicznie tańczyć walca, póki u Almacków nie zostaniesz wprowadzona do towarzystwa, co się stanie, dopiero kiedy zostaniesz przedstawiona na dworze, a to z kolei... - Nastąpi za dwa tygodnie, kiedy skończę osiemnaście lat. To takie głupie. Jestem kuzynką earla Kilcairn Abbey. Czy nie można przedstawić mnie wcześniej? - Nikt nie zostaje przedstawiony wcześniej - oświadczyła guwernantka, trochę zaskoczona nagłą pewnością siebie dziewczyny. - Mama mówi, że ja powinnam. - No tak, należało się tego domyślać. - Słucham? - Rose podniosła wzrok znad talerza. http://www.dentystawroclaw.edu.pl Ze ściśniętym sercem zsunęła się z krzesła i na palcach ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała się w progu i wychyliła ostrożnie głowę. W holu nie było nikogo, ale domyślała się, gdzie może być matka. Każdego ranka po mszy wypijała filiżankę herbaty i przeglądała gazety w pokoju ogrodowym. Tam ją znalazła. Zawahała się na moment przy wejściu. Mama wyglądała tak ślicznie. Opromieniona blaskiem porannego słońca, w prześwietlonej promieniami delikatnej koronkowej bluzce, przypominała jakąś anielską istotę. Piękny anioł o ciemnych włosach. - Mamo? - zaczęła drżącym głosem. Hope podniosła głowę i wrażenie prysło - pełne gniewu oczy, zaciśnięte usta. Gloria mimowolnie cofnęła się o krok. - O co chodzi, Glorio? - Czy... mogłabym z tobą porozmawiać? Matka zastanawiała się przez moment, wreszcie skinęła przyzwalająco głową i odłożyła gazetę. - Słucham - oznajmiła sucho. - Mamusiu... chciałam... powinnam... - odchrząknęła. - Okłamałam cię, mamusiu. Matka uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. - To nieprawda, że Danny mnie namówił... to nie był jego pomysł, to ja chciałam obejrzeć książki i... to wszystko moja wina. Matka w dalszym ciągu milczała. Gloria chyba jeszcze nigdy w życiu nie bała się tak bardzo, jak teraz. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że to ja zawiniłam wykrztusiła. - Rozumiem.

- To był chwyt poniżej pasa - odrzekła. - Jestem w trudnej sytuacji - przyznał Bryce, czując, że przegrywa batalię, choć nie był do końca pewien, czy chce ją wygrać. Klara popatrzyła na niego chłodno. Nie lubił tego spojrzenia. - Dobrze, zostanę, ale pod jednym warunkiem - usłyszał. Odczuł zaskoczenie i ulgę. - Jakim? Sprawdź my Mecho-Products, ani mniejsza i lżejsza bladozielona Niania wyprodukowana przez Service Industries, Inc. Trwała zażarta walka. Masywny dziób usiłował dosięgnąć podwozia przeciwnika i uszkodzić delikatny system mo- toryczny. Zielona Niania próbowała przejechać ostrzem wieńczącym jej korpus po migających niespokojnie oczach wroga, których światło odcinało się wyraźnie od metalowej obudowy. Znalazła się w nieco gorszej sytu- acji, ponieważ był to model średniej klasy; drugi robot był znacznie od niej cięższy i lepiej wyposażony. Nie poddawała się jednak, walczyła z olbrzymią determinacją, niezwykle zaciekle. Roboty, pełne gniewu, bezgłośnie realizowały swoje