akt odwagi, jaki widziałem w życiu.

siedemdziesiątych, duża bawialnią została zamieniona w główną sypialnię z przyległą łazienką. Kuchnia była wystarczająco duża, by cała rodzina mogła zasiąść wokół stołu przy wspólnym posiłku. Duży pokój przypominał z kolei o wspaniałych świętach Bożego Narodzenia, gdy podniecone i rozradowane dzieci kłębiły się wokół sterty prezentów ułożonych pod przystrojoną świecidełkami choinką. W przyszłości rodzice mogą przecież zapłacić komuś za odgarnięcie śniegu z podjazdu. Milla nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek porzucili ten dom. Kiedyś myślała, że jej życie będzie bardzo podobne do życia matki: uczyć, no i zajmować się własną rodziną. Teraz nie mogła już nawet wyobrazić sobie tak spokojnego obrazka. Jej życie zostało rozdarte na pół, a czas „przedtem" absolutnie nie przypominał czasu an43 247 „po". Nie znosiła tej przepaści, która powstała między nią a jej rodzeństwem, ale Ross i Julia zdawali się nie rozumieć, jak bardzo życie Milli się zmieniło. Oni chcieli, by ich siostra po prostu żyła dalej, a dla niej było to absolutnie niemożliwe. Nie mogła nawet http://www.cyklinowaniewarszawa.net.pl zdecydowany uścisk czyjejś ciepłej dłoni na łokciu. Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko, napotykając spojrzenie ciemnych oczu True Gallaghera. an43 73 - Cześć, True - powiedziała. - Jak się miewasz? - Wyglądasz na zmęczoną - odparł bez ogródek, pomijając etap uprzejmości wstępnych. - Och, dzięki - skrzywiła się. - To już wiem, że cały mój wysiłek poszedł na marne. - Nie powiedziałem, że wyglądasz źle. Tylko... - Wiem. Ale ten wysiłek był ukierunkowany na to, żebym

ręką. - To jeden z moich informatorów - wyjaśniła matce; wolała nie wdawać się w szczegóły, opowieść o Diazie zajęłaby zdecydowanie zbyt wiele czasu. - Śledził bandytów, którzy porwali Justina, i właśnie namierzył kogoś, kto może coś wiedzieć. Muszę się z nim spotkać w Idaho. Sprawdź -22- Diaz wszedł do zadymionej knajpy i szybko znalazł sobie miejsce pod ścianą, w cieniu, skąd mógł obserwować wchodzących i wychodzących gości. W pomieszczeniu dudniła głośna muzyka, na metalowych stołach roiło się od pustych butelek, a za kibel służyła beczka w dalekim, ciemnym kącie. Dwie prostytutki miały dziś pracowitą noc. Meksykańscy farmerzy i rybacy bawili się świetnie, śpiewając chórem ludowe piosenki, wznosząc niezliczone toasty, przepijając do siebie, zamawiając kolejne flaszki. Miejscowy cantinero, czyli właściciel knajpy i barman w jednym, wyglądał na takiego, co trzyma nabitego obrzyna pod barem. Z drugiej strony - radosny, biesiadny nastrój panujący w jego spelunie wskazywał na to, że raczej rzadko używa się tu broni.