tydzień.

32 Portland, Oregon Wciągu ostatnich dwóch godzin Kimberly już czwarty raz przeczytała akta Miguela Sancheza. Kosmyki włosów spadały jej na oczy, kiedy siedziała nad dokumentami. Odgarniała je niecierpliwie. Powinna wziąć prysznic i się przebrać. A jednak cały czas czytała akta. Nie mogła się oderwać. Rozumiała, że rozmowa ojca z Sanchezem mogła być przypadkowa. Rozumiała, że przypisanie agenta specjalnego Alberta Montgomery'ego do tamtej sprawy było czysto przypadkowe. Mimo to coś czuła. Miała instynkt. Coś kazało jej wracać do sprawy Miguela Sancheza. Dziwny dźwięk dobiegł zza drzwi. Jakieś kółka piszczały na korytarzu. Najprawdopodobniej stary wózek. Kimberly zmarszczyła czoło i dalej czy¬ tała akta. Jako skazany na śmierć Sanchez siedział w więzieniu San Quentin w celi wielkości dwa na trzy metry. Wykluczało to możliwość goszczenia kogoś, kto wyszedłby na wolność i zrobił coś w jego imieniu. Ale z drugiej strony niektórzy skazani spędzali nawet cztery godziny dziennie w towarzystwie innych więźniów, dźwigając ciężary, grając w rzutki i robiąc Bóg wie co jeszcze. Kimberly zagłębiła się w szczegóły życia Sancheza. Według pracowników więzienia San Quentin, więźniów klasyfikowano http://www.corforte.com.pl – Shep mówił, że tu będziesz. – Nie wiedziałam, że rozmawia z agentami federalnymi. – On też tego nie wiedział. Quincy zapraszająco wyciągnął rękę. Podeszła do niego, uważając, żeby, nie poruszać się zbyt szybko. Ładnie pachniał. Kiedyś będzie musiała go zapytać, jakiej wody używa, bo ten zapach cholernie jej się podobał. – Jak leci? – zapytała. – To miało być moje pytanie. – Sytuacja Danny’ego poprawia się – odparła. – Mnóstwo ludzi zaproponowało pomoc. Nie żeby pochwalali jego czyn, ale Henry Hawkins alias Richard Mann alias Dave Duncan przechytrzył całe miasto, łącznie z władzami szkolnymi. Po tym wszystkim łatwiej jest zrozumieć, jaki mógł mieć wpływ na jedno zagubione dziecko. – A Becky?

świat był dla ciebie bezpieczny. – Mamo. Sandy odwróciła się do Becky. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi na twarzy córki krew. O mało nie krzyknęła. Nie, to truskawkowa galaretka, pomyślała. To tylko truskawkowa galaretka. Ale nagle ujrzała w oczach Becky łzy. Sprawdź – Na tyle młoda i atrakcyjna, żeby spodobać się dziewiętnastolatkowi – uznała Rainie i spojrzała na Quincy’ego. Stał zatopiony w myślach. – A więc panna Avalon przeprowadziła się do Bakersville stosunkowo niedawno? – Zeszłego lata. Zatrudniliśmy ją w sierpniu. Szczerze mówiąc, już straciliśmy nadzieję na tę subwencję, a tu nagle bum. Tak to bywa. – Skąd przyjechała panna Avalon? – Właśnie obroniła dyplom na uniwersytecie w Portland. – Pierwsza praca? – Pierwsza pełnoetatowa praca w szkole. Przedtem odbyła tylko praktyki w Beaverton. Między innymi dlatego ją zatrudniliśmy. – Vander Zanden rzucił swojej rozmówczyni ponure spojrzenie. – Mamy tu bardzo ograniczone środki finansowe, a młodzi nauczyciele nie kosztują tyle, co ci z doświadczeniem.