przerwała mu i spojrzała surowo w stronę Shelby. Roberto nie pojął aluzji i w dalszym ciągu złorzeczył po

z pielegniarek przyszła ja obudzic, poprawic poduszki albo znowu zmierzyc puls czy cisnienie - ale ktokolwiek to był, podchodzac do łó¿ka zachowywał sie dziwnie cicho. A mo¿e nikogo nie było. Mo¿e tylko jej sie wydawało, mo¿e sniło jej sie tylko, ¿e ktos otworzył drzwi. Mo¿e nikt nie wszedł do srodka. W głowie miała zamet. Chciała znowu zasnac, ale nie mogła. Wydawało jej sie, ¿e słyszy skrzypienie butów na podłodze. Ale... nie... chyba nie... a potem poczuła ten zapach; zapach zwietrzałego ju¿ niemal dymu papierosowego i czegos jeszcze... lasu po deszczu... mokrej ziemi... zupełnie nie na miejscu... wydał jej sie dziwnie wrogi... Poczuła, jak włoski u nasady szyi je¿a sie jej z przera¿enia. Chciała krzyczec, ale nie mogła. Spróbowała uniesc powieki, ale tkwiły na jej oczach jak przytwierdzone. Serce biło jej jak oszalałe - a przecie¿ na pewno jest podłaczona do jakiegos monitora. Zaraz ktos ze szpitala wpadnie do pokoju. Pomó¿cie mi, prosze! Ratunku! Nic. ¯adnego dzwieku. http://www.catering-dietetyczny.net.pl/media/ - Czy on... czy on... - Jest moim dzieckiem. - Spojrzał na nia ironicznie i usmiechnał sie z przymusem. Marla czuła sie bardziej zdezorientowana ni¿ kiedykolwiek. - Ale... jak...? - Widzisz, co sie dzieje, kiedy wypijesz za du¿o d¿inu z tonikiem? - teraz usmiechał sie szeroko, tryumfalnie, jakby był z siebie dumny. Jego smiech zabrzmiał dziwnie złosliwie, ale Marla powiedziała sobie, ¿e tylko jej sie wydaje. Po prostu jest rozdra¿niona. Kompletnie wyczerpana. Nagle znowu rozbolał ja ¿oładek. Czy rzeczywiscie mogłaby spac z tym człowiekiem? Jej me¿em? Całowac go? W

zraniłam. Naprawde nie chciałam, to znaczy... - Mówiła przez zacisniete gardło, z trudem usiłujac powstrzymac łzy. - Musisz mi uwierzyc. Kocham cie. Cissy patrzyła na nia szeroko otwartymi oczami. Wargi jej dr¿ały. - Chyba... chyba powinnysmy ju¿ zejsc na kolacje. Sprawdź - Zostaje tu dzis na noc - powiedziała Eugenia. - Moge cos jeszcze dla ciebie zrobic? O, widze, ¿e sok ju¿ tu jest, zapewne wraz z lekarstwem. - Wskazała na przykryty koronkowa serweta nocny stolik, na którym stała wysoka szklanka z sokiem pomaranczowym. - Nie, dziekuje. - Jesli bedziesz czegos chciała, wezwij Carmen. A teraz połó¿ sie i ju¿ o niczym nie mysl. Łatwo powiedziec. Wygladało na to, ¿e poza rozmyslaniem o wypadku, rodzinie, o tym, kim własciwie jest i kiedy odzyska pamiec, nic własciwie nie robi. Ból głowy nasilał sie z ka¿da chwila. - Gdzie jest Cissy?