Jednak Kate zauważyła, że w Juliannie było coś chytrego i złośliwego.

żyłem się oswoić z faktem, że jestem ojcem. Ruszył w stronę garażu. - No, to niech się pan przyzwyczai! - warknęła za nim. - Ona pojutrze przyjedzie. I będzie chciała pana zobaczyć. Jak mam jej wyjaśnić, że jej tatuś nie chce się z nią spotkać? Szedł dalej. Jego ciężkie buty zostawiały ślady. - Niech jej pani powie prawdę, panno Cambridge! - za wołał. - Niech jej pani powie, że jej ojciec nie chce stać się źródłem jej nocnych koszmarów. Stała oszołomiona. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, zniknął z zasięgu jej wzroku. Obejrzała się na Deweya, który właśnie nadszedł. - Zdaje się, że kiepsko mi poszło, co? Dewey spokojnie się jej przyglądał. Oceniał. Laura nie wiedziała, jak wypadła w tym konkursie. Z jego miny nic nie można było wyczytać. -Raczej tak, proszę pani - powiedział. -Jestem Laura Cambridge. -Tyle to pan Blackthorne powiedział. -Co jeszcze powiedział? http://www.budujemy.edu.pl/media/ Minusowe temperatury. Kiepska izolacja. Głupiec by zrozumiał, że po prostu woda zamarzła w rurach i rozsadziła je. Podłoga zaczęła się już wybrzuszać. Malinda nadal stała jak zamurowana. - Gdzie jest główny zawór? - Jack przejął inicjatywę. Musiał ją potrząsnąć za ramiona, żeby zrozumiała. - W piwnicy - odparła ledwo słyszalnym szeptem i dalej patrzyła na płynącą wodę. Jej rozpacz poruszyła serce Jacka. Niepotrzebny był mu jasnowidz, żeby poznać przyczynę. Kłopoty finansowe. Wyglądało na to, że Malinda ma ich aż za wiele. Ujął ją za łokieć i sprowadził po schodach, usuwając

pobyt we Włoszech i wciąż jeszcze nie mógł uwierzyć swemu szczęściu, że spotkał tę dziewczynę, która tak wspaniale rozwiązała jego problemy z dziećmi. Kusiło go, by spróbować namówić ją na przedłużenie umowy o rok lub przynajmniej sześć miesięcy. Wiedział jednak, że nie może być tak egoistyczny. Lily poszukuje czegoś znacznie poważniejszego niż dorywcza praca. Próbuje Sprawdź - Chcę do domu - powiedziała dziewczynka. Laurę paliły łzy pod powiekami. W tym głosiku tyle było żałości i bezradności. - Zawiozę cię do twojego nowego domu. Laura odgarnęła z czoła Kelly miękkie, lśniące włosy. Miały przed sobą długą drogę. Zaczęła się zastanawiać, ile czasu tutaj zostanie i czy kiedykolwiek będzie potrafiła wyjechać. Bo Laura wiedziała, że już pokochała tę małą, zagubioną dziewczynkę. Gdy tylko dom pojawił się w zasięgu wzroku, Kelly zachłysnęła się ze zdumienia i uniosła na siedzeniu, żeby mieć lepszy widok. Laura gestem kazała jej usiąść z powrotem, bo jechały wyboistą drogą. Objechała dom i zatrzymała się przed garażem.