Zacisnęła szczęki: nie wiedziała, czy ze strachu, czy dlatego że była wściekła na siebie. Wjechała w boczną uliczkę.

Shep pomyślał, że zaraz oszaleje. Jego przeklęty penis był twardy jak skała. - Widziałam go tamtej nocy, kiedy został zabity mój ojciec. W sklepie. - Tak mówiłaś. Ale to było wcześniej. Kiedy był z twoim kuzynem Joem Hawkiem. - Nie, wrócił później. Sam. - Mówiła tak cicho, że ledwo ją słyszał. Przygryzała swoje cudowne usta, a do jej oczu napływały łzy. - Ja... byłam w nim zakochana i nie chciałam, żeby coś mu się stało. Nie mogłam uwierzyć... - Głos jej się załamał i zasłoniła usta małą dłonią. - W porządku. Po prostu powiedz mi, co widziałaś. - Byliśmy sami w sklepie. Nas troje. Padre, ja i Nevada. Wywiązała się kłótnia. Mój ojciec... on nie lubił Nevady. Padły słowa... gniewne słowa, i Nevada wyszedł. - Wyszedł ze sklepu? - Si. - Sięgnęła po paczkę papierosów na stole, wytrząsnęła jednego papierosa i chciała go zapalić. Była tak roztrzęsiona, że nie mogła przytknąć płomienia zapalniczki do papierosa. Shep miał ochotę jej pomóc, ale oparł się pokusie i czekał, aż Vianca zdołała się uspokoić i zaciągnąć dymem. - Czy prowadził swój wóz? - Nie zauważyłam... za bardzo byłam przygnębiona. - Potarła ramiona, jakby nagle zrobiło jej się zimno, i znowu walczyła ze łzami. - Co stało się potem? Przełknęła ślinę i odwróciła wzrok. Jej oczy skupiły się na obrazie Jezusa. Jeszcze raz zaciągnęła się dymem i odłożyła papierosa do popielniczki. - Jakiś czas potem mój ojciec wyszedł ze sklepu przez zaplecze i już nigdy nie wrócił. - Jej głos się załamał i http://www.budujemy.edu.pl nikomu o tym nie powiem, jeśli chcesz. Nie wierzyła mu. Nigdy by mu nie zaufała. Zerkała z niepokojem na pistolet ze srebrną lufą, który McCallum wciąż ściskał w ręce. - Naprawdę. - Schylił się i wsunął do kabiny. - Nie potrzebuję twojej pomocy. - Ależ potrzebujesz, złotko - powiedział i zaczął wodzić swoim grubym paluchem po jej twarzy. - Wynoś się! - Tego nie mogę zrobić. - Mówię poważnie, McCallum. - Ach tak? I co zrobisz? - Przysunął się do niej, a ona szybko uciekła na drugi koniec i wyciągnęła rękę do klamki. Za późno. Złapał ją za szyję swoją wielką łapą i przyciągnął do siebie. O Boże, strasznie mu cuchnęło z gęby. Otworzył usta i pocałował ją. Shelby omal nie zwymiotowała.

- Nick? Poczuł dotyk czyichs chłodnych palców na wierzchu dłoni. - Nick, słyszysz mnie? Głos kobiecy, miekki, zdawał sie dochodzic gdzies z bardzo daleka... z drugiej strony tego strasznego bólu. Był to głos Marli. Nie, nie Marli, Kylie. Sprawdź zmuszajac sie do spokojnego usmiechu. - Moje zgineły w wypadku. - Przy najbli¿szej okazji zapytam o nie Paterno - powiedział Alex. - Chocia¿ skoro zmieniamy zamki, i tak ci sie ju¿ nie przydadza. Marla nie oponowała, ale postanowiła, ¿e sama zadzwoni do detektywa. Jesli klucze nale¿ały do Marli Cahill, powinny otwierac wszystkie zamki w tym wielkim domu. A jesli nie beda pasowac, to mo¿e ona, jak twierdził Conrad Amhurst, rzeczywiscie jest kims innym. Nick wyciagnał telefon komórkowy ze swojego marynarskiego worka, po czym zszedł tylnymi schodami na dół. Opuscił dom kuchennymi drzwiami, a potem ruszył