żądzy, lecz nie wiedział, że można go przeżyć w taki sposób, jakiego

„spać" zabrzmiało dziwnie sycząco, więc odwrócił głowę... i wrzasnął, co sił w płucach. Ujrzał swoją rękę i wbite w nią kły. Santini zerwał się z krzesła w mgnieniu oka, ale lekarz, nie odrywając się od Davida, ani nie oglądając się za siebie, zamachnął się i uderzony w pierś policjant przeleciał przez pokój. Drzwi izolatki otworzyły się, do środka wpadł drugi umundurowany funkcjonariusz. - Stój, bo strzelam! -krzyknął, wyciągając broń. Dopiero w tym momencie lekarz puścił Davida,w ułamku sekundy znalazł się przed policjantem, chociaż nawet nie było widać, jak się poruszył, po prostu w jednym momencie znajdował się przy łóżku, a w następnym przy drzwiach. Pistolet z brzękiem upadł na podłogę, policjant został uniesiony jedną ręką w górę, lekarz ugryzł go w szyję i zaczął głośno ssać krew, oblizując usta. RS 221 Santini potrząsnął głową, podniósł się i skoczył ku wampirowi, lecz ten znowu wiedział o jego obecności i ponownie wystarczył mu tylko jeden cios, by powalić przeciwnika. Ohydny odgłos chłeptania trwał dalej, David, chciał krzyczeć o pomoc, ale nie mógł, wszystko zasnuła czerwona http://www.bhp-nabudowie.com.pl/media/ jednak, by ktoś położył temu kres. Teraz, gdy Dane patrzył na fotografię, znów poczuł smutek. I wzburzenie. Gdyby ujawnił ten dowód, trafiłby do więzienia. Stary aparat, z którego zrobiono zdjęcie, był jego własnością. Także krawat zaciśnięty na szyi Sheili. A każdy dowód, mogący wskazać prawdziwego zabójcę, został wymieciony siłami przyrody. Sheila z nim była. Na ciele mogła pozostać próbka, umożliwiająca identyfikację jego DNA. A jednak... Ukrywanie fotografii stanowiło zatajenie dowodu. Nienawidził tego, co robi. Jeśli jego działania

naszej przyjaciółki. Gary skinął głową. Odchylił się na bujanym fotelu, podkładając pod głowę splecione dłonie. Dobrze wiedział, dlaczego Dane do niego przyszedł. - Kelsey Cunningham. Zgłosiła zaginięcie Sheili. - Zrobiłeś coś w tej sprawie? Sprawdź lepszego do roboty? Będziesz grał przez cały wieczór w jakąś głupią grę komputerową? - Sam ją zaprojektowałem, powinna mi zapewnić całkiem niezłą pracę. Ku jego zdumieniu Mary aż złożyła ręce. - Jeremy, tak mi na tym zależy... Prooooszę! - W porządku, pójdę. Rozpromieniła się, skoczyła na równe nogi. - Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz! - Postawmy sprawę jasno. Jeśli powiem, że wychodzimy... - ...to wychodzimy. Dobra. A teraz przestań się wreszcie martwić, ja zawsze spadam jak kot na cztery łapy. - Jak mamy się tam dostać? - spytał rzeczowo. - O, to też będzie odlotowe. Trzeba iść tym szlakiem w stronę góry i