Laura odwraca się i widzi chłopaka. Wyszedł z oświetlonej altany, z której dochodzą dźwięki ostrego rocka. Rozpoznaje go. To ten z rudymi włosami, w którym doszukała się podobieństwa do Grace.

się pod ziemię. – Nic podobnego. Kondor spojrzał na szefa. – To znaczy? Morris odłamał kawałek ciastka. – Parę miesięcy temu odebraliśmy telefon w kwaterze Firmy. Dzwoniła niejaka Julianna Starr. Chciała rozmawiać z Clarkiem Russellem. – Julianna Starr – powtórzył Kondor. – To jakaś krewna zabitej? – Jej córka. Powiedziałbym ci o tym wcześniej, ale facet, który odebrał telefon, jest nowy i zawalił sprawę. – Czego chciała od Russella? – Dobre pytanie. Sam chciałbym to wiedzieć. – Morris odchrząknął. – Posłuchaj, teraz będzie najciekawsze. Ta Julianna wcale nie pokazała się na pogrzebie matki i nie odebrała spadku. Od dawna nie widział jej nikt z sąsiadów. To dziwne, wziąwszy pod uwagę okoliczności. Kondor ściągnął brwi, rozważając całą sprawę. – Albo nic nie wiedziała o śmierci matki, albo zna mordercę i ucieka przed nim. Być może dzwoniła po pomoc lub informacje. – Właśnie. – Parę miesięcy to kupa czasu. Mogła się przeprowadzić. http://www.betondekoracyjny.info.pl Dewey spokojnie się jej przyglądał. Oceniał. Laura nie wiedziała, jak wypadła w tym konkursie. Z jego miny nic nie można było wyczytać. -Raczej tak, proszę pani - powiedział. -Jestem Laura Cambridge. -Tyle to pan Blackthorne powiedział. -Co jeszcze powiedział? Dewey odwrócił się, żeby zebrać polana i poukładać je między dwoma drzewami. Stos miał chyba z dziesięć metrów szerokości i już półtora metra wysokości. Drewna używano pewnie do ogrzewania pomieszczeń, gdy podczas sztormów wysiadał prąd, pomyślała Laura. W takim kamiennym domu potrafi być pewnie bardzo wilgotno i zimno.

-Wiem. -Bez powodu. Richard uniósł brew. Mark nagle rozluźnił krawat i rozpiął koszulę. Pokazał pokrywające pierś i ramię blizny po oparzeniu. - Wiem, co czujesz. Sprawdź tę namiastkę. Siedziała z podkulonymi nogami na dużym, skórzanym fotelu, z lampką wina na stoliku i przekopywała się przez sterty papierów. Niektóre fotografie były bardzo stare, inne posklejała wilgoć i były zupełnie zniszczone. A potem natknęła się na przejrzystą, foliową koszulkę z wycinkami prasowymi. Wysypała je na biurko i wzięła do ręki największy z nich. Nagłówek głosił: „Przedsiębiorca Richard Blackthorne ranny w katastrofie kolejowej". Było tam zdjęcie samochodu, który tkwił przed lokomotywą. Na pewno trzeba było rozciąć wrak, żeby wydobyć człowieka, przemknęło przez głowę Laury. Przeczytała artykuł o wypadku. Ciężarna kobieta dostała ataku epilepsji, gdy przejeżdżała przez tory kolejowe. Richard