- Ergo, ja zabiłem Richiego - mruknął Quincy. - Nieźle!

Odezwał się brzęczyk. Rainie podniosła głowę i popatrzyła na monitor domofonu. Przed wejściem stał jakiś mężczyzna. Miał zwyczajne ubranie, ale te szpakowate włosy poznałaby wszędzie. - Cholera! - krzyknęła. - Dlaczego nigdy nie daje mi szansy na prysznic? Chrzanić prysznic! Wpuściła go, pobiegła do kuchennego zlewu i spryskała wodą twarz. Dwa pociągnięcia nosem. Tym razem przynajmniej spryskała się dezodorantem. Zadzwonił do jej drzwi w chwili, kiedy wciągnęła na siebie czystą biała koszulkę. Poprawiła włosy i już stała przy drzwiach. - Witaj, Rainie - powiedział. A ona po prostu stała. Na swój sposób wyglądał całkiem dobrze. Był trochę spięty, trochę zbyt elegancki, trochę za bardzo przytłoczony ciężarem świata na jego barkach. Ale miał na sobie wąskie spodnie w kolorze khaki i granatową rozpinaną koszulę. Pierwszy raz od wielu tygodni widziała go nie w garniturze. - Hej - odezwała się i trochę szerzej otworzyła drzwi. - Mogę wejść? - To się już zdarzało. - Wpuściła go do środka. Agent specjalny coś kombinował. Poszedł prosto do pokoju rodzinnego, po czym od razu zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Sześć dni temu byli sobie bliscy. Dlaczego nagle poczuli się http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl - Shep 0'Grady - powtórzył Mitz i zanotował. - A tak w ogóle to o co chodzi? Adwokaci rzadko wypytują o naszych byłych pracowników. 174 - To rutynowa kontrola... - Próbuje podjąć gdzieś pracę? - Eee... nie. - Ubiega się o wydanie karty kredytowej? - Szeryfie, ja jestem prawnikiem. Nie mam żadnego związku z wydawaniem kart kredytowych. - Oczywiście, przepraszam! A z czym ma pan związek? - To tajemnica. Mogę o tym rozmawiać wyłącznie z panną Conner. - Rozumiem. Nie mam zamiaru nakłaniać pana do łamania zasad. Ale

Kimberly siedziała w gabinecie profesora Andrewsa. Dzień się kończył, powoli zapadał zmierzch. Dzień pierwszy, czwartek. Dzień pierwszy bez matki. Chwyciła się mocno krawędzi starego krzesła, jakby dzięki temu ten dzień miał się nie skończyć. Ale po dniu pierwszym nadejdzie drugi, trzeci i czwarty, a potem pierwszy miesiąc, drugi i trzeci, a później pierwszy rok... Łzy popłynęły jej po policzkach. Sprawdź Poruszała się niecierpliwie. Poczuł delikatne drżenie jej ciała, gdy trzymał ją dłońmi w talii. Uznał to za sygnał zezwalający na skierowanie się ku dołowi. Zaczął całować gładką skórę szyi. Rainie oddychała teraz szybciej. Językiem wyczuwał jej przyśpieszone tętno. - Opowiedz mi coś - szepnął, zagłębiając się w dekolt i wdychając delikatny zapach jej skóry. - Nie mogę... mówić. - Nie snuj wspomnień, Rainie. Chcę, żebyś była tu ze mną. - Wziął jej rękę i położył sobie na piersi. - Mów do mnie, o czym tylko chcesz. Ty mów. Ja będę dotykał. - Na nowo zaczął całować ją w szyję. - Mmm, kiedy byłam małą dziewczynką - zaczęła lekko ochrypłym głosem - chciałam... zostać... gimnastyczką... Mmm... Mmm... - Masz ciało sportsmenki. - Przesunął dłonią wzdłuż jej boku, podziwiając