głupich rzeczy. Jedną z najgłupszych było to, że zakochał się w Lucy Blacker w dniu jej ślubu. Równie idiotyczne wydawało się to, że tu przyjechał. Kula na siedzeniu samochodu. To nie była sprawka dzieci ani Mowery’ego. Stanął w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Jutrzejszy dzień zapowiadał się upalnie. Nie zabrał ze sobą żadnej broni. Nie polował i nie zamierzał do nikogo strzelać. Gdy mówił, że wyrzekł się przemocy, ludzie przeważnie brali to za żart. Ale to nie był żart. Darren Mowery był ostatnią ofiarą Sebastiana. Na jego ramieniu usiadł komar. Sebastian strzepnął go jednym ruchem ręki. Po co mu pistolet? Bardziej by się przydał dobry środek na komary. ROZDZIAŁ PIĄTY Lucy zabrała lornetkę i poszła przez podwórze. Wyminęła stodołę, kamienny murek i wyszła na łąkę. Miała na sobie krótkie spodenki, koszulkę i tenisówki. Pogoda była niezwykle jak na tę okolicę gorąca i wilgotna. Kolejne dwa dni minęły bez żadnych incydentów. Lucy była w dobrej formie. Wstawała wcześnie rano i udało jej się nadrobić zaległości w pracy, dzięki czemu zdążyła jeszcze http://www.beton-architektoniczny.edu.pl – Czy myślisz, że one gryzą? – zapytał niespokojnie J.T. – Założę się, że mają pchły – dodała Madison. Po chwili wahania Lucy zdecydowała się otworzyć okno i sprawdzić, jak psy zareagują. Nie rzuciły się do szyby. To chyba był dobry znak. – Halo! – zawołała. – Czy jest tu ktoś? Naraz psy ucichły. Żółty mieszaniec labradora przeciągnął się i ziewnął, odległy potomek owczarka niemieckiego rozciągnął się płasko na ziemi, a najmniejszy, o nieokreślonym rodowodzie, biały w czarne i brązowe łaty, zaczął biegać w kółko i dyszeć. – Słyszeliście jakiś głos? – zdziwiła się Lucy. J.T. potrząsnął głową, równie zdumiony jak ona. Ta wyprawa
- Myślę, że jesteś w stanie dokonać wszystkiego, skoro udało ci się pogodzić tych dwóch. Bursztynowe oczy Sina rozjaśnił uśmiech. - Dziękuję. Prawie ci wierzę. Sprawdź widział tę wzruszającą rodzinną scenę. Niespodziewanie przed dom zajechał samochód Kileyów i Patti wyskoczyła ze środka, radośnie machając do niej ręką. Była energiczną kobietą o siwiejących włosach i promiennym uśmiechu, który zawsze dobrze wpływał na otoczenie. – Przywieźliśmy ci kolację. Wyglądałaś na przygnębioną, więc pomyśleliśmy sobie, że zjemy na werandzie, a potem wybierzemy się na spacer nad wodospad. Co myślisz o kąpieli? Rob również wysiadł i podniósł wzrok na okno Madison. – Chcesz, żebym do niej poszedł i potwierdził, że jej matka to głupia wariatka, która w ogóle jej nie rozumie? – Rob! – oburzyła się Patti, ale jej mąż tylko uśmiechnął się