Quincy zerknął na Rainie z ciekawością. Skoncentrowała się na odpinaniu pasa

patolog. Wczoraj późnym wieczorem przeprowadziła sekcję Avalon, więc dziś rano mogłyśmy od razu przejść do dziewczynek. Szczęściara ze mnie. A teraz posłuchaj: pocisk kaliber dwadzieścia dwa, który zabił Melissę Avalon, nie był zdeformowany. Co więcej, to paskudztwo w prostej linii przebiło się przez środek mózgu i zatrzymało u podstawy czaszki. Bez rykoszetu. Odzyskaliśmy więc śliczny pocisk w nienaruszonym stanie. Powinno zachować się na nim mnóstwo bruzd. A tu figa. – Nie ma bruzd? Patolog myśli, że użyto broni bez gwintu? – Nie wiem, co, do cholery, myśli Nancy Jenkins. Jest z pewnością zaintrygowana, ale też, na nieszczęście dla mnie, bardzo tajemnicza. Powiedziała coś w rodzaju: „Wydaje się, że pocisk musiał pochodzić z dwudziestki dwójki, ale jakoś mi na to nie wygląda. – Tak powiedziała? – Okazuje się, że Nancy Jenkins interesuje się bronią. Nie przedstawi oficjalnej opinii, dopóki nie dostanie raportów z laboratorium. Upiera się, że z pociskiem, który zabił Melissę Avalon, jest coś nie tak. I że to sprawka kogoś naprawdę sprytnego. – Za sprytnego jak na trzynastolatka? – Zaczynasz rozumieć. – I pocisk zatrzymał się u podstawy czaszki? – Dokładnie. Trajektoria z góry do dołu. Jak chłopiec wzrostu metr pięćdziesiąt mógł strzelić z góry do kobiety o dwadzieścia centymetrów wyższej? – Która nie klęczała – dodał za nią Quincy – zważywszy na to, jak upadło ciało. http://www.bemowo-stomatolog.pl/media/ od dwóch lat. - Tak. - Spojrzała na niego pytająco, a potem nagłe zaskoczyła. Krew odpłynęła jej z twarzy. Nie. Nie! Nie!! - Moje wrażenie, że ktoś mnie obserwuje?! Myśli pan... że to on?! - Nie można tego wykluczyć - odparł spokojnie doktor Andrews. Po chwili dodał tak łagodnie jak jeszcze nigdy. - Jest mi naprawdę przykro, panno Quincy. Wyciągnąłem jeden z najoczywistszych wniosków. Może już czas posłuchać moich wykładów... - On mnie śledzi! - Nie mogła przestać o tym myśleć. To było całkiem sensowne założenie. Poczuła się zgwałcona, ale jednocześnie po prostu jej ulżyło. Jakiś nieznany drapieżnik wkradł się w jej życie i zaczaj: na nią polować. Ale poczuła ulgę, ponieważ to nie działo się tylko w jej głowie. Napady paniki, zawroty głowy, ataki lęku były uzasadnioną reakcją na zagrożenie

Dom Quincy'ego, Wirginia Agentka specjalna Glenda Rodman skuliła się na podłodze w rogu gabi¬ netu pachnącego wodą kolońską. Na zewnątrz wył wiatr. Deszcz spływał po oknach. Drzewa pochylały się, zahaczając jedno o drugie. Grzmoty nadal było słychać, chociaż błyskawice pojawiały się coraz to dalej. Alarm pięć razy zaczynał piszczeć, kiedy następowały przerwy w zasilaniu. Sprawdź przysięgłych bardziej współczujących mordercom niż ich ofiarom. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Trzeba samemu zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo. Gówniarz pewnie wyjdzie na wolność, gdy skończy dwadzieścia jeden lat. Jak ci dranie z Arkansas. Tak nie powinno być. Przecież te biedne dziewczynki w cudowny sposób nie wstaną z grobu. Dlaczego bandytę traktować łagodniej tylko dlatego, że nie jest pełnoletni? Morderca to morderca. Jeśli nie możesz znieść odsiadki, żyj zgodnie z prawem. No właśnie. Ten O’Grady jest zabójcą... Musi za to zapłacić! W Seaside Ed Flanders nerwowo wycierał kufel po kuflu. Gliny chyba zaraz się zjawią. Szklanka gościa była od dawna pusta. Ed proponował dolewkę, ale facet odmówił. A może skrzydełka? Nie, nie chciał. Teraz oglądał telewizję. Jakiś reportaż o grupie ochotników, którzy chronili naiwnych internautów przed oszustami. Na ustach nieznajomego błąkał się dziwny uśmiech. Ed polerował kufle do połysku. Choć to nie było w jego stylu, próbował się modlić.