dole tykał zegar. Poza tym w domu panowała cisza. Z

to ostatni kawałek gumy do ¿ucia na ziemi i notował cos na małych, ¿ółtych karteczkach. Kiedy Marla skonczyła, podniósł na nia wzrok znad okularów. 341 - Zdaje sie, ¿e miała pani sporo szczescia. - Rzeczywiscie. - Dlaczego zrobiło sie pani niedobrze? - Nie wiem. Paterno spojrzał z ukosa na Nicka. - Dobrze, ¿e pan Cahill poradził sobie z tymi drutami. Wielkie szczescie, ¿e akurat był w pobli¿u. - To prawda. - Marla uniosła troche głowe. Zrozumiała insynuacje zawarta w pytaniu policjanta, który najwyrazniej podejrzewał, ¿e spedziła tamta noc z me¿czyzna który nie jest jej me¿em. Postanowiła to zignorowac. - Wprowadził sie pan z powrotem do domu? - spytał Paterno Nicka, uwa¿nie przygladajac mu sie czarnymi, przenikliwymi oczami. - Zgadza sie. - Dlaczego? http://www.bed-breakfast.pl/media/ haustem, otarł usta wierzchem dłoni i ruszył z powrotem na góre. Bo¿e, jaki z niego głupiec. Stanał znowu na pietrze, patrzac w strone swojego pokoju, kiedy drzwi apartamentu otworzyły sie z cichym skrzypnieciem i Marla wyszła na korytarz. - Och! - cofneła sie troche, kładac reke na piersi i otwierajac szeroko oczy. - Nick - szepneła. - Smiertelnie mnie wystraszyłes. - Przepraszam. Nie mogłem zasnac. - Ja te¿ nie. Myslałam, ¿e to Cissy sie obudziła. - Nie, to ja. - Och. - Przykro mi, ¿e cie rozczarowałem.

- Igrasz z ogniem, Shelby. - Ty jakoś nie miałeś oporów, co? - Zmuszała się do tego, żeby panować nad sobą. - A teraz albo mi pomożesz, albo będę to robić sama, ale bądź pewien, że nie dam za wygraną. - Dopiła herbatę z lodem i odstawiła szklankę. - Kto mógłby mi przysłać to zdjęcie? - Nie wiem. - Nie odrywał wzroku od jej oczu; siwe włosy na jego głowie były starannie uczesane. Garnitur, 36 Sprawdź Nick. Zwrócił sie do dziewczyny: - No wiec, Julie? - Moja mama... rozmawiałam z nia jakis tydzien przed tym wypadkiem - powiedziała, a Robert teatralnie przewrócił oczami, chcac zmusic ja do milczenia, po czym wybiegł do kuchni, gdzie kopnał w kredens z taka siła, ¿e Julie podskoczyła, a kot wybiegł spod stołu i uciekł do sypialni w poszukiwaniu bezpieczniejszej kryjówki. - Przestan, Robert! - krzykneła. - Przestan! - O tak, przestane, i to zaraz. Jasne. - ryknał Robert wypadajac z kuchni z kluczami w rece. - Spadam stad. Jesli chcesz spieprzyc taki swietny układ, droga wolna, ale mnie w to nie mieszaj - zawołał ze swietym oburzeniem w głosie. 385