- Co się później stało?

- A więc chcesz odejść... ze zrujnowaną reputacją? Obejrzała się ze złością. - Niewiele dbam o reputację, gdy Kozacy depczą mi po piętach! - No i kto tu jest szalony?! - zawołał za nią. - Nie masz pieniędzy ani domu, nie znasz nawet Londynu. Zwolniła kroku i się obejrzała. - Nie wiem, co zrobię, ale to nie twoja sprawa. Poradzę sobie jakoś. Prawo jest po mojej stronie. - Ja też! Mogła go doprawdy doprowadzić do szału. Coś w niej jednak było wzruszającego. - A zeszła noc? Czy to, co było między nami, też jest niczym? Nie odeszła tak daleko, by go nie słyszeć. Zatrzymała się po tych słowach. Widział, jak zesztywniała i zwiesiła głowę. - Pozwól, żebym sobie poszła. - Nie mogę. Coś nas teraz łączy. Zeszłej nocy oddałaś mi się, dzisiaj cię ocaliłem. Dlaczego wciąż mi nie dowierzasz? Nie jestem święty, ale nie jestem też nikczemnikiem. Nie odrzucaj mnie. Wytłumacz, co ci się przydarzyło. - Nie rozumiesz, że nie chcę mieć krwi na rękach? Jeszcze możesz uniknąć tego wszystkiego, co się ze mną wiąże. - Nie - odparł z taką samą stanowczością. - Nie próbuj mnie osłaniać. Po prostu opowiedz mi o wszystkim. http://www.ayoslo.pl/media/ - A teraz mleko. - Sięgnął po miseczkę, którą się posłużyła przy gotowaniu, i wylał kilka pozostałych na dnie kropelek na jedną z jej piersi, sięgając potem ku nim wargami. Kiedy mleka już nie było, spytał: - Jesteś gotowa? Była gotowa od dwóch tygodni. Ściągnął jej z nóg trepki kuchenne, głaszcząc jej stopy. Wyswobodził się z ubrania. Obydwoje dyszeli głośno, kiedy powoli w nią wnikał. Zatrzymał się na moment, z przymkniętymi oczami. Kolana ugięły się pod nią. - Nie boli? - Ani trochę. Objął jej biodra. Jęknęła, kiedy wziął ją na kuchennym stole. To było coś innego niż za pierwszym razem. Żadnego niepokoju, żadnego strachu przed nieznanym. I żadnego wyczerpania. Czuła pulsowanie całego jego ciała, każdy ruch. - Pocałuj mnie - szepnęła. Pochylił się nad nią i zrobił to, czego pragnęła. Uśmiechnęła się, czując smak cukru i cynamonu na jego języku. Alec ujął ją za ręce i przycisnął mocno do stołu, splatając jej palce ze swoimi. Potem jego ruchy przybrały na sile. Becky zacisnęła zęby,

- Becky, chodź tutaj! Weszła, nieśmiało, rozglądając się ostrożnie. - Proszę. - Alec wskazał jej coś niebywałego. Z otwartymi ustami gapiła się na wannę z ciemnozielonego marmuru, umieszczoną w niszy, podobnej do tej, w której stało łoże. Ze ściany wystawały dwa kurki. Leciała z nich ciepła i zimna woda. - Wykąpiesz się? To nowe i bardzo rzadkie urządzenie. Właśnie dlatego wynająłem tu mieszkanie. Tylko kilka apartamentów na parterze ma coś takiego. Pamiętaj, żeby zakręcić Sprawdź - Rozumiem więcej, niż sądzisz, wierz mi. Domyślam się, że jakiś nędznik z Yorkshire haniebnie się z tobą obszedł. Rodzice wygnali cię z domu. Znalazłaś się sama. Nie masz żadnych bliskich ani dachu nad głową. Łzy nabiegły jej do oczu, bo jego ostatnie słowa były bardzo bliskie prawdy i okazały się trudne do zniesienia. - Wszyscy miewamy złe okresy w życiu. Ale to jeszcze nie koniec świata. Nie upadaj na duchu. Chodź dzisiaj do mnie. Nie mogę cię tu zostawić samej. Na pewno zdołam ci jakoś pomóc. Becky znowu zakręciły się łzy w oczach. Tym razem z wdzięczności. Oczywiście, niczego nie rozumiał, ale chyba nie był całkiem nieczuły. Zdobyła się na energiczne kiwnięcie głową. - Wyglądasz na zagłodzoną - mruknął. - Mogę cię nakarmić. - Nachylił się, jakby chciał ją pocałować. Udało jej się uchylić.