co zaraz zamykac wszystkie pokoje?

- Idź do diabła, McCallum! - W powietrzu czuć było wielkie napięcie. - Może i pójdę - odparł, a potem uśmiechnął się złowrogo. - Właściwie to ja już tam byłem, no nie? Ale teraz przyszła kolej na kogoś innego, co? Teraz Nevada ma wreszcie swoje piekło. - A ty go wrobiłeś, prawda? - sapnęła Shelby, nie czując już przed nim strachu. Podeszła bliżej do drzwi; od mężczyzny, który ją zgwałcił, dzieliła ją tylko cienka siatka. - Guzik mnie obchodzi, że nie możesz być sądzony drugi raz za tę samą zbrodnię. Jeśli wrobiłeś Nevadę, to przysięgam, że cię dorwę i dopilnuję, żebyś otrzymał wyrok, na jaki zasługujesz. - Nie, nie rób tego. - Vianca gwałtownie pokręciła głową. - Hm, śmiało, dziewczynko. - Jego oczy błyszczały złośliwym podnieceniem. - Przekonajmy się, jak to teraz z 191 tobą jest. Jeśli dobrze pamiętam, byłaś najlepszą dupą, jaką kiedykolwiek zaliczyłem. A ta twoja córka... czy i ona nie mogłaby być moja? - Jej w to nie mieszaj. - Shelby jeszcze nigdy nie doświadczała tak wielkiego strachu jak w tym momencie. Vianca poszarzała na twarzy i szybko się przeżegnała, jak gdyby w końcu pojęła, o czym oni mówią. Tymczasem Aloise znowu poruszyła się na kanapie i zaczęła wyrzucać gniewne słowa po hiszpańsku. - No, śmiało, Shelby. Na co czekasz? Wciąż trzymasz się Nevady? Hm, pozwól, że coś ci uświadomię, Shelby dziewczę: on nie wróci. - Odejdź! - nakazała mu Vianca. Obraz na ekranie telewizji dziwacznie migotał. O dach bębniły krople deszczu. Aloise bełkotliwie wypowiadała imię swojego zmarłego męża. http://www.artproduction.com.pl/media/ który jej podano, ale nie była w stanie otworzyc ust. Jezyk sprawiał wra¿enie opuchnietego i miał wstretny smak, powieki były zbyt cie¿kie, by mogła je uniesc, do tego całkiem straciła poczucie czasu. Wiedziała tylko, ¿e na przemian traci i odzyskuje swiadomosc. W głowie miała kompletny chaos. Chciała jednak zobaczyc swoja córke Jeszcze raz spróbowała otworzyc oczy, ale jej powieki nawet nie drgneły. - Oczywiscie, ¿e mama bedzie cie pamietac - powiedziała łagodnie tesciowa. Podeszła do łó¿ka, stukajac głosno obcasami po posadzce. Marla usłyszała te¿ cichy brzek bi¿uterii i poczuła ten sam nieuchwytny zapach perfum. - Nie martw sie. 29

Nick zacisnał zeby i podszedł do łó¿ka. Czuł sie jak intruz. Marla le¿ała na wznak. Twarz, z zadrutowana szczeka, miała sina i tak opuchnieta, ¿e własciwie trudno ja było rozpoznac. - Jezu - szepnał wstrzasniety. To jest Marla? Scisneło go w dołku. Powtarzał sobie, ¿e ju¿ z nia Sprawdź - Jestem swietny. I korzystam ze wspaniałego zródła, jakim jest Internet. - Popił orzeszek piwem. - Mieszka w Santa Rosa. Pomyslałem sobie, ¿e dzis wieczorem zło¿e jej wizyte. Przyłaczysz sie do mnie? - Nie przegapiłbym takiej okazji - odparł Nick. 379 - Czułem, ¿e bedziesz chciał tam pojechac. Wiesz, to zaczyna byc interesujace. - Albo raczej niebezpieczne - powiedział Nick, głosno myslac. Cały czas usiłował uspic zazdrosc, która dreczyła go od chwili, kiedy Walt powiedział mu o Montgomerym. - Musimy sprawdzic jeszcze kilka rzeczy - dodał. - Byłem dzis z Marla u jej ojca, który ju¿ pomału traci kontakt z