- Ciii... - pokręciła głową. - Żadnych ale. Chodź.

- I tak, i nie. - Widząc jej zafrasowaną minę, dodał: - Zaproponowałem jej pewien układ. - Układ - powtórzyła. - To znaczy, że już z nią rozmawiałeś? - Tak, ale najpierw porozumiałem się ze swoim prawnikiem. - Rozumiem. - Usiadła i przeczesała ręką zmierzwione włosy. - Powiedz, jak dawno znalazłeś te dokumenty? - Dwa tygodnie temu. - I mówisz mi o tym dopiero teraz? Bardzo miło z twojej strony. Dzięki serdeczne za okazane mi zaufanie. - Nie miałem powodu mówić ci wcześniej. Zabolały ją te słowa. Oto pokazał, ile ich łączy. Spali ze sobą parę razy - to wszystko. Czy liczyła na coś więcej? Naiwna... Cóż, seks to nie miłość. Przygryzła wargi, powstrzymując się od płaczu. - Nie wydaje ci się, że twoim moralnym obowiązkiem było powiedzieć mi wcześniej, zanim... - Nie widzę różnicy. Opadła na poduszkę, wzrok wbiła w sufit. - To dlatego tu dzisiaj przyjechałeś? - zapytała, modląc się, żeby zaprzeczył. Tak bardzo chciała, by powiedział, że przyjechał dla niej, bo chciał ją zobaczyć, być z nią. - Tak. Zerwała się z łóżka. - Jestem głupia. - Przestań. Usiadł i wyciągnął do niej rękę. Gloria odsunęła się i owinęła szczelnie prześcieradłem. - Jaki „układ” zaproponowałeś mojej matce? Sześćdziesiąt centów za dolar, czy czterdzieści? http://www.aranzacja-wnetrz.edu.pl/media/ - To z polecenia milorda, panienko. Pan zszedł tu osobiście. Clemency popatrzyła na koszyk z konsternacją. Nie chciała się tłumaczyć przed lady Heleną, a już z pewnością nie wobec panny Baverstock. Do kuchni wszedł woźnica, uchylił przed Clemency kapelusza i wziął kosz. - Wstawię go do powozu, panienko - powiedział, mruga¬jąc do pani Marlow. - Nie będzie pani przeszkadzał. - Dziękuję - wyjąkała dziewczyna. - Życzę miłego popołudnia, panno Stoneham - odezwała się gospodyni. - Z pewnością zasłużyła sobie pani na to. Clemency pobiegła na górę po pelerynę i kapelusz i punktualnie o drugiej wsiadła do powozu. Tuż przed nią ulokowały się w nim lady Helena z dwoma pekińczykami oraz panna Baverstock. Podróż upłynęła na wymuszonej wymianie grzeczności między Orianą a Clemency. Lady Helena nie miała im nic do powiedzenia, toteż zajęła się uspokajaniem psów, szczególnie mniejszego, który nie znosił podróży i nieprzerwanie szczekał. Młodsze pasażerki dzielnie walczyły, by utrzymywać wątłą konwersację, ale poddały się w końcu i przez resztę drogi wyglądały w milczeniu przez okna powozu. Woźnica zajechał wkrótce przed domek pani Stoneham, rozłożył stopnie powozu i poszedł po koszyk. Przednie siedzenie było teraz wolne, przez co w środku zrobiło się więcej miejsca, więc lady Helena ze spokojem wyjęła z torebki kość i rzuciła ją na podłogę - ujadający pekińczyk wreszcie zamilkł. Oriana pośpiesznie cofnęła nogi. - Czarująca dziewczyna ta panna Stoneham - stwierdziła żywo lady Helena. - Zgadza się pani ze mną, panno Baverstock? - Musiała mieć wspaniałe referencje - odparła Oriana wymijająco. - Referencje, panno Baverstock? Nie bardzo rozumiem. - Od poprzedniego pracodawcy, lady Heleno.

Zadławiła się łzami. Och, Boże, musi się opanować, nie ma dużo czasu. Musi usłyszeć prawdę z ust matki, choćby najgorszą. - Zaraz po ciebie przyjadą. Musimy porozmawiać. Ja chcę wiedzieć... - Przyjadą po mnie? - przerwała Hope, odgarniając włosy spadające jej na czoło. Sięgnęła po szlafrok i narzuciła na plecy. - Kto? O co chodzi? - Santos... i inni. - Gloria z bijącym mocno sercem szukała jej wzroku. - Policja. Mają nakaz. Mówią... - Policja u mnie? - Hope opadła na poduszki z przerażeniem w oczach. - Ale co się stało? Nie mam pojęcia, co mogło... - Mówią, że współdziałałaś z Chopem Robichaux. Że uknułaś intrygę przeciwko Santosowi. Sprawdź mruczeć. - Dobrze - pochwalił Scott. - Proponuję, żebyśmy pojechali wzdłuż ulicy Crestville, a następnie sprawdzili, jak sobie radzisz na autostradzie. Willow wyprowadziła samochód z garażu, uważając, by nie porysować zielonego, luksusowego auta Scotta zaparkowanego obok. Nie była zdenerwowana. Wiedziała, że jest dobrym kierowcą. Wybranie się z nią na przejażdżkę, gdy była ubrana w te cholerne krótkie spodenki, okazało się wielką pomyłką. Powinien jej powiedzieć, żeby włożyła dżinsy. Wtedy być może byłby w stanie oderwać wzrok od zgrabnej linii jej ud. Miała piękne, opalone nogi. Prawą przyciskała gaz, podczas, gdy lewą oparła wygodnie o drzwi kierowcy, koncentrując się