głęboki oddech. Na litość boską, jeszcze trochę i uzna biedną dziewczynę za rywalkę. Lord

Panna Beckett się uśmiechnęła. - Prawdę mówiąc, milordzie, ostatnio nawet nie miałam czasu, żeby to sprawdzić, ale więksi szczęśliwcy donosili mi, że jest przyjemnie. - Owszem - powiedział z roztargnieniem. Daubner „meandrował” po sali w zupełnie przypadkowy sposób. Lucien zaklął w duchu. Chętnie by posłuchał, o czym ci dwoje rozmawiają. - A co pani sądzi o najnowszej paryskiej modzie? - Bardzo mi się podoba, tak jak chyba wszystkim. Przeklęty Daubner. Skończony dureń. Słoń w składzie porcelany. Nigdy się do nich nie zbliży, chyba że zacznie kosić inne pary. Co dalej? Aha. - Jaki jest pani ulubiony autor? - Podejrzewam, że wszyscy wymieniają Szekspira, bo jak można o nim nie wspomnieć, ale lubię też Jane Austen. Czytał pan jakąś jej książkę? Lucien skupił uwagę na partnerce. - Tak. Jej poglądy na arystokracje wydają się trochę surowe, ale to chyba kwestia perspektywy. Czy mogę zapytać, gdzie pobierała pani nauki, panno Beckett? - W Akademii Panny Grenville w Hampshire. Słyszał pan o tej szkole? Jego podejrzenia okazały się słuszne, choć opinie panny Beckett sprawiały wrażenie raczej wyuczonych niż spontanicznych, w przeciwieństwie do ostrych ripost Alexandry. Na tym polega różnica między zdolną uczennicą a naprawdę bystrą osobą. http://www.aqua-slim.pl - Przyłapałeś mnie na chwili słabości. - Najwyraźniej. A, za pamięci - powiedział, schylając się po surdut. Wyjął z kieszeni kopertę i z powrotem rzucił ubranie na podłogę. - Thompkinson mi to przekazał zgodnie z poleceniem. - Więc zatrzymujesz moją korespondencję? - Nie wyglądała na zaskoczoną, ale sądząc po treści listu, raczej się nie spodziewała, że zostanie wysłany. Zerknąwszy na nią z ukosa, Balfour rozłożył kartkę. - „Najdroższa Emmo” - przeczytał na głos. - „Obawiam się, że mój przyjazd się opóźni. Zostałam porwana przez aroganckiego, upartego, nieznośnego i szalonego byłego pracodawcę, earla Kilcairn Abbey.” - Pominęłam chyba parę przymiotników. - I tak napisałaś ich wystarczająco dużo. - Chciałam uprzedzić Emmę. - Nagle spoważniała. - Ma dość zmartwień, żeby

16 Alexandra założyła niebieski kapelusz, przypięła Szekspirowi smycz i ruszyła w dół po schodach za obładowanymi lokajami. Słońce dopiero wstawało nad dachami, gdy wyszła przed dom. Uścisnęła Wimbole'owi dłoń. - Będziemy za panią tęsknić - powiedział kamerdyner, schylił się i po raz ostatni dał terierowi psi smakołyk. - Wszystkiego dobrego, panno Gallant. Sprawdź poślubić. - Co będzie dalej? Alexandra, która właśnie podniosła suknię z podłogi, zamarła w pół ruchu. - Sugerujesz, że mam odejść? Zerwał się na równe nogi. - Na litość boską, nie! Skąd ci to przyszło do głowy? Spojrzała mu w oczy. Jej policzki i usta były zaróżowione, włosy splątane. - Już ci mówiłam, że nie wiem, jak... - Ja też nie - przerwał jej pospiesznie. - Na ogół niewiele jest później do powiedzenia. - Aha. - Chodziło mi o twoją przyszłość w tym domu - wyjaśnił. - Ze mną. Wyprostowała się, trzymając pogniecioną suknię przed sobą jak tarczę. - Nie jestem twoją kochanką.