- Wczoraj widziałem kuzynkę Alexandrę.

Przepraszam. - Nic nie mów. - Cofnęła się o krok. - Skąd wiesz o moich... numerach? Przeczesał włosy palcami, zły, że zaczął tę niepotrzebną rozmowę. - Daj spokój, mamo, przecież nie jestem ślepy. Ani głuchy. Dzieckiem też już nie jestem. Wiem od dawna. Patrzyła na niego przez chwilę, po czym odwróciła się i podeszła do okna. Mijały sekundy dłużące się niby minuty, Lucia ciągle milczała. Santos postąpił krok w stronę matki, lecz zatrzymał się, klnąc w duchu. Dlaczego w porę nie ugryzł się w język? Dlaczego nie udał, że o niczym nie wie? Nie mógł już cofnąć wypowiedzianych słów, a milczenie matki bolało bardziej niż razy zadawane przez ojca. - Czego się spodziewałaś? - zaczął tym razem już spokojnie. - Za każdym razem, kiedy musisz mi coś kupić, przyprowadzasz do domu jakiegoś „przyjaciela”, który znika po godzinie, dwóch i nigdy więcej się nie pojawia. Lucia spuściła głowę. - Przepraszam. Przemógł się wreszcie, podszedł do niej, objął i wtulił twarz w jej pachnące włosy. Kiedy w nocy wróci z pracy, będzie śmierdziała papierosami i starymi capami, którzy ją obmacywali. - Za co przepraszasz? - wykrztusił. - Że jestem... dziwką. Na pewno myślisz... - Nie jesteś! Jesteś najwspanialsza na świecie! - Głos uwiązł mu w gardle, dopiero po chwili mógł mówić dalej. - Nie wstydzę się ciebie. Wściekam się, bo wiem, jak tego nienawidzisz. Zawsze potem chodzisz nieswoja, masz smutną twarz. Najgorsze, że robisz to dla mnie. Jak mam się czuć, kiedy wiem, że z mojego powodu pozwalasz różnym facetom... - nie mógł dokończyć zdania. - Przepraszam - powtórzyła cichym, łamiącym się głosem. - Nie chciałam, żebyś wiedział. Myślałam... Inaczej sobie wyobrażałam nasze życie. Twoje życie. Zasługujesz na lepszą matkę, Victorze. - Nie mów tak. - Objął ją mocniej. Dałby wszystko, żeby móc chronić matkę, bronić, opiekować się nią. - Nie masz za co przepraszać. Ja tylko chciałbym... gdybym rzucił szkołę, nie musiałabyś już tego robić. Odwróciła ku niemu mokrą od łez twarz. - Zrobiłabym dla ciebie wszystko, Victorze. Nie widzisz? Jesteś dla mnie najważniejszy. Przyrzeknij mi, że nie rzucisz szkoły. - Wpatrywała się z napięciem w oczy syna. - Przyrzeknij, proszę. Santos wahał się przez moment, wreszcie skinął głową. - Dobra. Zostanę w tej budzie, przyrzekam. - Dziękuję - powiedziała z wątłym uśmiechem. - Zawsze dotrzymujesz obietnic. Zawsze dotrzymywałeś, od dziecka. - Pokręciła głową. - Czasami zastanawiam się, skąd u ciebie, dziecka takich rodziców, tyle honoru, tyle godności. http://www.aptekarskie.pl - Przestań kłamać! To nie miało nic wspólnego z twoją córką! - krzyknęła, dotykając palcem jego piersi. - Zakłóciłeś moją prywatność. Myślałam, że przynajmniej w tym zakresie mogę ci ufać. - Ufać? Przecież ty masz więcej sekretów niż rząd USA. - Wyjadę stąd, czy tego chcesz, czy nie! Nim zdążyła się poruszyć, Bryce chwycił ją, przyciągnął do siebie i zbliżył usta do jej warg. - Akurat! - mruknął. ROZDZIAŁ CZWARTY Klara nic nie mogła na to poradzić. Bryce włożył całą energię w ten pocałunek i osiągnął to, czego chciał. Zarzuciła mu ręce na szyję i zanurzyła palce we włosach. Z całą mocą wróciły znane odczucia, i to jeszcze silniejsze niż kiedyś. Była bezradna wobec namiętności, która ogarnęła ich oboje, więc się jej poddała, pragnąc zapomnieć o własnej samotności z ostatnich lat. Przesunęła dłońmi w dół ku piersi Bryce'a i zaczęła rozpinać mu koszulę. Zadrżał, gdy dotknęła nagiej skóry. Pogłębił pocałunek, a kiedy wsunął rękę pod jej bluzkę i przekonał się, że jest pod nią naga, jęknął. Dotknął piersi, palcami zaczął pocierać sutki, a Klara tylko mocniej do niego przywarła. Uniósł ją tak, by nogami mogła otoczyć mu biodra, podwinął bluzkę do góry i zaczął wargami pieścić jej piersi. Ona zaś odchyliła się do tyłu, żeby wzmocnić odczucia. - Boże, jest tak samo - szepnęła. - Nie, nie. Lepiej - powiedział, z trudem chwytając oddech. Osunęli się na podłogę. Bryce nie ustawał w pocałunkach, nie pozwalając dziewczynie myśleć o niczym więcej. Ona zaś nie pozostawała dłużna. Całkiem rozpięła mu koszulę, potem powędrowała palcami w dół ciała, by się przekonać, jak bardzo był podniecony. Pragnienia mężczyzny tylko przybrały na sile. Uniósł jej biodra, a ona wygięła ciało, dając sygnał, że chce poczuć go w sobie. Wsunął palce pod majteczki i znalazł najczulszy punkt jej ciała. Lecz gdy go dotknął, poczuł opór dziewczyny. Spojrzał na nią i już wiedział, że nie powinien posuwać się dalej.

Hrabia poprowadził ją do wyjścia. Zeszli po schodach. - Na pewno chce pan wiedzieć, dlaczego nie wspomniałam o swoich koligacjach, kiedy mnie pan zatrudniał - domyśliła się Alexandra, idąc ścieżką wysadzaną różami. - Nie utrzymuję stosunków z moją rodziną. - A przez cały czas zmuszała mnie pani, żebym był miły dla moich krewniaczek. Czy to nie hipokryzja? Sprawdź - Tak, milordzie. - Droga panna Brookhollow zapewne ukrywa się w drugim powozie. Proszę jej dać dwadzieścia funtów i odprawić. Przy okazji może jej pan udzielić wskazówek, jak dotrzeć do najbliższego sklepu z osobliwościami. Potem proszę zamieścić w „London Timesie” ogłoszenie, że poszukuje się damy do towarzystwa i guwernantki dla pewnej uroczej panienki. Osoby biegłej w muzyce, francuskim, łacinie, modzie i... - Jak śmiesz, Kilcairn! - krzyknęła ciotka Fiona. - ...etykiecie. Niech zgłaszają się osobiście pod ten adres. Tylko żadnych nazwisk. Nie chcę, by cały świat się dowiedział, że moja kuzynka ma wygląd pudla i obycie mleczarki. Nikt o zdrowych zmysłach nie wprzęgnie się z nią w małżeńskie jarzmo. - Tak, milordzie - powiedział pan Mullins z ukłonem. Lucien zostawił oburzone kobiety i wszedł do domu. Ból głowy, który dokuczał mu od rana, jeszcze się nasilił. Szkoda, że nie kazał Wimbole'owi podać sobie whisky.