sie dało, kłamał i oszukiwał, a wszystko skrupiło sie teraz na

domostw spowijał dziewiętnastowieczny urok. Z dala od centrum miasteczka, bliżej wzgórz, stały domy bardziej zamożnych obywateli - nie było ich wiele. Dom jej ojca w stylu wiktoriańskim, wedle standardów Bad Luck zasługujący na miano rezydencji, był najokazalszy. Stał na dwuhektarowej posiadłości, wśród spadzistych wzgórz półtora kilometra od miasta; tuż przy nim, między bardzo starymi drzewami pękań, wiła się rzeczka. Zbudowana z ciętego kamienia i cegły trzypiętrowa posiadłość była okolona ze wszystkich stronach szerokimi, zadaszonymi gankami. Wysokie okna i ozdobne kraty upiększały wiszące kosze fuksji w krzykliwych kolorach. Trawa była przystrzyżona i zieloniutka, kwitnący żywopłot również starannie utrzymany. Shelby wyobrażała sobie, że basen na tyłach domu, w kształcie nerki, nadal przypomina lśniące, turkusowe jezioro, a jednocześnie świadczy o bogactwie, władzy i wpływach sędziego Cole’a. Shelby zmarszczyła brwi, przypominając sobie szyderstwa, których musiała wysłuchiwać jako dziecko i nastolatka, szepty wyrażające lęk i pogardę; wtedy starała sieje ignorować. - Bogata suka. - Największa farciara na zachód od San Antonio. - Wyobrażasz sobie? Ma wszystko, czego zapragnie. Wystarczy, że poprosi albo zamruga swoimi błękitnymi oczętami do tatusia. - Ciężkie życie, co, kochanie? Nawet teraz Shelby czuła, że jej policzki płoną z zakłopotania tak samo jak kiedyś, kiedy zakazano jej bawić się z Marią, córką dozorcy, albo ostrzeżono, że Ruby Dee to „niegrzeczna dziewczynka”, albo kiedy dowiedziała się, że jej klacz Appaloosa jest warta więcej, niż zarabia Nevada Smith przez cały rok pracy po godzinach na ranczu bydła jej ojca, trzynaście kilometrów na północ od miasta. http://www.amatorzyna.pl/media/ - Pamietasz go? - spytał z niedowierzaniem. - Niestety nie. Wiem o nim, bo Joanna mi powiedziała. Pomyslałam, ¿e wiesz, gdzie on mo¿e byc - gdzie go kładłam, kiedy zdejmowałam go z palca. - Pewnie gdzies tam. - Wskazał dłonia jej sypialnie. - Tam go nie ma. Ju¿ szukałam. Bardzo dokładnie. Czy to nie dziwne? Joanna mówiła, ¿e zawsze go nosiłam i ¿e ktos mógł mi go ukrasc w szpitalu. - Watpie. Mo¿e powinnas jednak poszukac go jeszcze raz. - Alex przestepował z nogi na noge. Spojrzał na zegarek. - Wiele przeszłas w ciagu kilku ostatnich dni. Pierscionek to chyba najmniejszy problem. - Joanna powiedziała, ¿e to był prezent od mojego ojca.

Shelby aż podskoczyła. Pisnęła. Wyrżnęła w kierownicę. Klakson zaryczał. Gdzieś na zewnątrz rozległo się ujadanie psa i w tym momencie ktoś gwałtownym ruchem otworzył drzwi samochodu. Światło w środku znowu się zapaliło. W jego ostrym blasku Shelby patrzyła w rumianą, zaciętą twarz Rossa McCalluma. Mokre włosy oblepiały mu czaszkę, oczy przypominały szparki, a mina wyrażała ni to zaskoczenie, ni to satysfakcję. W wielkiej pięści ściskał pistolet ze srebrną lufą. Sprawdź - Dios... Ten człowiek, on jest... el diablo. - To fakt. On jest diabłem wcielonym. - Umilkł na chwilę i Shelby musiała wytężać słuch. - Moja córka wybrała sobie niezłą porę na powrót tutaj. - Myślę, że to się obróci na dobre - odparła cicho Lydia. - A pan, sędzio, powinien jej powiedzieć prawdę. - Czyżby? Shelby zacisnęła palce na aktach. Co takiego ukrywali przed nią Lydia i sędzia? Serce waliło jej tak mocno, że z trudem słyszała rozmowę. Przechyliła się przez poręcz i zobaczyła czubki butów ojca. - Si. Tak byłoby uczciwie. Za dużo jest tajemnic w tej rodzinie. Amen, pomyślała Shelby. Będzie musiała pogadać z Lydia. - Naprawdę, Shelby ma prawo wiedzieć - powiedziała z naciskiem Lydia. A zatem gosposia - kobieta o silnym matczynym instynkcie - najwyraźniej wiedziała więcej o rodzinie Shelby niż ona sama. Coś zakłuło ją w sercu. Czuła się zdradzona. Zawsze podejrzewała ojca o to, że manipuluje jej życiem, ale nie myślała w ten sposób o Lydii, kobiecie, która tuliła ją, kiedy się bała, opatrywała jej starte kolana i udzielała