- Nie wiem. Przestraszyłam się i... musiałam stracić orientację. Proszę cię, wracajmy do loży.

Westland pokiwał głową ze współczuciem. - Zwróciłem się o radę do lekarzy - Michaił zniżył głos - i jeden z tych, którzy zajmowali się królem Jerzym*1, potwierdził moje obawy. - Co za pech. - Proszę mi wybaczyć, wasza wysokość. Nie chciałem pana zasmucać tą historią. Przepraszam gorąco za to, że wtargnęła do pańskiego domu i obelżywie zachowała się wobec służby. - Ależ to nie było nic strasznego. Lękam się tylko, by nie zrobiła sobie czegoś złego. - Byłbym też wdzięczny - dodał Kurkow - gdyby mógł pan przemilczeć tę kwestię. - Oczywiście. Jeśli istotnie ta młoda dama ma słaby umysł, potrzeba jej pomocy, a nie bezmyślnych kpin. Mam nadzieję, że pańscy ludzie nie obejdą się z nią zbyt brutalnie - dodał, wyglądając przez okno. - Taka młoda! - Nakazałem im puszczać mimo uszu wyzwiska i ograniczyć przemoc do minimum. Westland przyjął jego słowa z satysfakcją. Michaił chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwał im nagle czyjś głos: - Papo, papo, muszę cię o coś spytać! Lady Parthenia Westland wbiegła do salonu, szeleszcząc suknią z białego muślinu. - Dziś mam się spotkać z paniami z Towarzystwa Dobroczynnnego, żeby zakończyć przygotowania do turnieju wista w Brighton. Czy na balu zwycięzców należy podać kurczaki, czy może bekasy? Och... http://www.agamaprzychodnia.pl dżentelmena z rządu. - Czy to wig? - Nie, torys. Bardzo szlachetny pan z Biura Spraw Zagranicznych. - Ach, pojmuję. Becky zrozumiała, że Parthenia natychmiast zacznie się głowić, kim jest ów wymyślony przez nią torys. - Przypadkiem usłyszałam, jak rozmawiał z jednym ze swoich znajomych o... - Becky zniżyła głos jeszcze bardziej niż przedtem - księciu Michaile Kurkowie. - Doprawdy? - Prawa brew Parthenii podjechała do góry. - Rzecz jasna, nie powinnam była tak robić, ale kiedy... ee... sprzątałam w holu, słyszałam, jak mój pan rozmawia z innym dżentelmenem o tajemniczej intrydze księcia Kurkowa w Rosji. Londyńskie towarzystwo jeszcze o niej nie wie, ale ludzie służący rządowi - owszem. - Cóż to za intryga? - spytała Parthenia sceptycznie, choć nie bez zatroskania.

Zdziwiło go to, ale po chwili roześmiał się głośno. - Spłoszyłaś się, kochanie? - Oj, przestań! - zawołała z daleka. - Myślisz, że droczyłbym się z tobą naumyślnie? Przenigdy! Próbowała odpowiedzieć coś gniewnie, ale w jakiś dziwny sposób nie umiała powstrzymać się od śmiechu. 3 Sprawdź gdzieś na rozstajnych drogach. Choć Tallant nie był jego partnerem, zirytował go do głębi ględzeniem o ustrzelonych w Indiach tygrysach. Alec miał wielką ochotę spytać: „A co panu te nieszczęsne tygrysy zrobiły?” W każdym razie Drax i pułkownik grali razem przeciw szacownemu członkowi parlamentu oraz wnukowi parweniusza, handlarza węglem z Birmingham, który całkiem nieźle się prezentował z monoklem w prawym oku. Drax z kolei miał na głowie kapelusz ze wstążką - uważał, że przynosi mu szczęście - który ocieniał twarz na tyle, że trudno było dostrzec jej wyraz. Alec uniósł głowę i spojrzał na hrabiego Lievena, który kibicował turniejowi. Już miał go pozdrowić, gdy spostrzegł, że ambasador w napięciu czyta jakiś list, przyniesiony mu przez sługę. Hrabia, co nie uszło uwagi Aleca, złożył go i wsunął szybko do kieszeni, nie zauważając nawet, że jest obserwowany, a potem wstał, pospiesznie wyszedł i już nie wrócił.