- Będę dzisiaj za tobą tęsknić.

Pewnie ty też tak uważasz. Znam jednak ludzi, których nie znasz, i mogę rozmawiać z tymi, którzy nie chcieliby rozmawiać z tobą. Boli mnie, że odrzucasz moją pomoc. - Wcale nie uważam cię za głupią i kapryśną - powiedział cichym głosem, który zawsze przyprawiał ją o dreszcz. - I... - Więc dlaczego... - Pozwól mi skończyć. Wiem, że mogłabyś mi pomóc. Kiedy się poznaliśmy, od razu pomyślałem, że cię wykorzystam. - I co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? - Henrietta, Lord Baggles, Mungo Park, sierocińce, szkoły, biedacy. - Uśmiechnął się lekko. - W dodatku trochę mnie lubisz. - Ale... Uniósł rękę. Najwyraźniej starannie przemyślał swoje argumenty. - Kiedy się przekonałem, że jesteś dobra i wrażliwa, zrozumiałem, że nie mogę przyjąć twojej pomocy. Mam pewne podejrzenia, kto zabił Thomasa. Mordercą może się okazać jeden z twoich bliskich http://www.abc-budownictwa.net.pl/media/ na pewno by się zgodził. - Nie ma mowy - odparła Pia, wpatrując się w ekran. Właśnie kończyła się prognoza pogody, z której wynika- R S ło, że początek września jest wprost wymarzony na plażowanie, ale nic z tego. - Ja nie nadaję się do opieki nad jego dziećmi. - W Haffali zajmowałaś się całą gromadą dzieci. - To było co innego. Większość tych dzieci miała przy sobie przynajmniej jedno z rodziców. Ja tylko się z nimi bawiłam. Robiłam baloniki z jednorazowych rękawiczek, pokazywałam, jak ze sznureczka zrobić na palcach kołyskę. To było zupełnie co innego. Nie byłam za nie odpowiedzialna.

nowym duchem. Musi zacząć na nowo żyć, choćby ze względu na dzieci. Znowu zacząć odczuwać. Cokolwiek. Coś, co wyrwie go ze stanu odrętwienia, z bierności, by mógł odnaleźć radość i sens życia, by odrodziło się w nim dawne podej- R S Sprawdź i zmusiła się do uśmiechu. Pierce zauważył jej taksujące spojrzenie i chyba mu się spodobało, choć starał się tego nie okazać. - Benjaminowi przyśniło się coś niedobrego - wyjaśniła zmieszana. - Był trochę markotny, więc zeszliśmy napić się mleka i posiedzieć w kuchni, aż się uspokoi. Pierce podszedł bliżej, położył dłoń na jej barku, a drugą delikatnie przesunął po czole siostrzeńca. - Biedactwo. Ciepło jego dłoni przenikało przez cienką tkaninę szlafroka. Krew zaczęła szybciej