przyjaciele bawili się jego najnowszą zabawką.

ku robota, bezużyteczne ciągnęło się za nim. — Nie mieści mi się to w głowie — powtórzyła Mary. — Wezwę ekipę naprawczą i zapytam, co na ten temat są- dzą. Tom, to musiało się zdarzyć w nocy. Wtedy, gdy spa- liśmy. Pamiętasz te hałasy, które słyszałam... — Ciiiiii... — mruknął ostrzegawczo mąż. Niania zbliżała się do nich. Słychać było nieregularne kołatanie i brzęczenie, kuśtykający nieporadnie zielony metalowy kadłub wydawał z siebie nierówny, zgrzytliwy dźwięk. Tom i Mary Ficlds patrzyli ze smutkiem, jak ro- bot ciężko i wolno toczy się w stronę salonu. — Zastanawiam się... — powiedziała szeptem Mary — Nad czym? — Myślę, czy podobna sytuacja może się jeszcze po- wtórzyć. — Przesłała mężowi krótkie, pełne smutku spoj- rzenie. — Wiesz przecież, jak mocno dzieci są z nią zwią- zane... i jak bardzo jest im potrzebna. Bez niej nie czułyby się bezpieczne, prawda? —Może nic takiego już się więcej nie przydarzy — http://www.abc-budowadomu.net.pl/media/ oczy zrobiły się szkliste i dziewczyna zemdlała. Dżentelmen powinien chwycić ją na ręce i zanieść na jeden z szezlongów ustawionych pod ścianami. Lucien natomiast się cofnął, pozwalając jej upaść. Zauważył jednak, że odzyskała przytomność na tyle, by osunąć się z wdziękiem i nie uderzyć głową o wypolerowaną posadzkę. Gdy zbiegły się kobiety, nawet nie raczył udawać zatroskania. Kiedy sprowadziły pannę Beckett z parkietu, obrócił się na pięcie i wyszedł na balkon. - Co pan zrobił tej biednej dziewczynie? Zapalił cygaro od lampy. - Czy nie łamie pani własnych zasad, panno Gallant? Wybiega pani za samotnym dżentelmenem? - Przyprowadziłam eskortę. Obejrzał się. W drzwiach stał William Jeffries, jednocześnie rozbawiony i

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY - To chyba zwykły instynkt macierzyński. - Klara wzruszyła ramionami. - Większość ludzi najpierw sprawdziłaby, co się dzieje, a nie osłaniała dziecko przed kulą własnym ciałem. - Nie należę do zwyczajnej większości. Zapomniałeś, że pracowałam w ambasadzie? O jakiej kuli mówisz? Przecież to czyjś gaźnik się zakrztusił - powiedziała Klara, wkładając zakupy do bagażnika, gdy Bryce ciągle stał bez ruchu, obserwując ją uważnie. Pomyślała, iż ciągle jeszcze nie może wyznać mu prawdy. - Nie wiedzieliśmy, że to gaźnik. Sprawdź tego wiedzieć. - Aha. - Postawię sprawę jasno. Moja ciotka jest szatanem, a kuzynka Rose wcieleniem piekła na ziemi. Testament wuja oraz klauzula w ostatniej woli mojego ojca nakładają na mnie obowiązek wydania jej za mąż, jeśli nie chcę utrzymywać krewniaczek do końca życia. Każda ze starych jędz, pani poprzedniczek, mogłaby nauczyć ją łaciny. Niektóre z nich pewnie były dziećmi w czasach panowania Cezara. Pannie Gallant zadrżały usta. - Więc dlaczego ja, milordzie? Jest nie tylko inteligentna, ale ma również poczucie humoru, stwierdził w myślach. - Z desperacji. A także dlatego, że posiada pani coś, czego brakowało tamtym. Guwernantka patrzyła mu w oczy, ściskając torebkę. Ciekawe, dlaczego wybrała akurat jego ogłoszenie, a nie pół setki innych, które tego dnia ukazały się w gazecie.