Nie wiedział, czy powinien czuć złość, czy raczej uwierzyć w jej żal i wzruszyć się skruchą?

- Nie mogę ci dać niczego nadzwyczajnego. - Wcale tego nie chcę - powiedziała z nadzieją w głosie. - To, co proponuję, jest aż do bólu normalne. Wystarczy ci? Skinęła głową, bo coś dławiło ją w gardle, nie pozwalając mówić. Bryce zanurzył ręce w jej włosach. - Kocham cię - powiedział. - Bardzo za tobą tęskniłem. Nie dbam o to, co robiłaś wcześniej. Nie obchodzi mnie, jak się nazywasz, byłeś w końcu została panią Ashland. - Ja też cię kocham - wyszeptała Klara. - To wróć ze mną do domu i zostań moją żoną. - Dobrze. Bryce gorąco pocałował Klarę, uświadamiając sobie, że odzyskał ją na całe życie. Nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie naprawdę będą razem. - Hej, ktoś jeszcze chce się nacieszyć Klarą - powiedziała Kat, zbliżając się z Karoliną w ramionach. Dziecko wyciągnęło rączki do dziewczyny i zawołało: - Mama! Kat postawiła je na podłodze, więc podreptało do Klary, a ona zamknęła w objęciach swoją córeczkę. Pomyślała, że normalne życie ma smak raju. EPILOG Pięć lat później - Och, tajny agent nigdy nie wszedłby do takiego budynku - zauważyła Klara, oglądając film w telewizji i podjadając prażoną kukurydzę. - Naprawdę, mamusiu? - spytała Karolina. - Oczywiście, kochanie. Zobacz, wejdzie z prawej strony i... http://www.abc-budowadomu.net.pl Odwrócił się. W jego kierunku szedł jeden z policjantów. - Zdaje się, że kogoś zamordowali - szepnęła jakaś kobieta. - Do ciebie mówię. - Policjant położył dłoń na kaburze pistoletu. - Dokąd to? - Chcę wejść. - Santos ledwie mógł mówić. - Mieszkam tutaj. - Naprawdę? - Tak - przytaknął, wycierając spocone dłonie o spodnie. - Matka na mnie czeka. Spóźniłem się... musi być bardzo niespokojna. Zbliżył się drugi policjant. Miał młodą, dziecięcą twarz, łagodne błękitne oczy; aż dziw, że taki dzieciak nosił już odznakę i broń. - Nazywasz się jakoś? - spytał starszy z gliniarzy. - Victor Santos. Policjanci wymienili spojrzenia. - Santos? Skinął głową, czując, że żołądek podchodzi mu do gardła. - Gdzie byłeś dzisiaj w nocy, Victorze?

- Ojej, spóźnię się na lekcje. - Chwyciła worek z książkami i ruszyła szybko ku drzwiom. Obejrzała się jeszcze w progu. - Ty nie idziesz? - Nie ma pośpiechu. - Gloria uśmiechnęła się szeroko. - Zawsze się spóźniam, nie mogę psuć sobie opinii. Liz odwzajemniła uśmiech. - Powodzenia. I do zobaczenia. - Już wychodziła, ale odwróciła się raz jeszcze. - Glorio? - Tak? Sprawdź - Jeszcze nie - rzucił schrypniętym głosem i oderwał jej dłoń od swojego ciała. Klara odpowiedziała gorącymi pocałunkami, co tylko spotęgowało pożądanie. Pieścił jej piersi dłońmi i językiem, potem rozsunął jej nogi, by wśliznąć się między nie. W oczekiwaniu na spełnienie Klara pomyślała, że jej uczucia do Bryce'a to coś więcej niż namiętność jednej nocy. Wzięła jego twarz w obie ręce, koniuszkiem języka przesunęła mu po wargach. Potem wsunęła go głęboko w usta Bryce'a i wróciła do gorących pieszczot dłonią. Czuła, że drżał, gdy podniecenie sięgało zenitu. Pchnął ją na łóżko. Położył się obok. Usiadła na nim i pozwoliła, by wniknął w jej ciało. Zakołysali się w zgodnym rytmie. Rozkosz pozbawiała ich oddechu. - Och, Bryce! - jęknęła, gdy oboje doznali orgazmu. - Wiem, wiem - szepnął, delikatnie całując jej wargi. Pomyślał, że z nikim nie było mu tak dobrze. Postanowił, iż do rana przekona ją o tym. - Kochanie, bardzo cię pragnę - wyznał. - Ja też - zapewniła, czując pieszczotę jego dłoni na plecach i biodrach, pocałunki składane na całym ciele. Objęła go za szyję i przylgnęła do niego całą sobą. Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie. Bryce przytrzymał jej nogi na swoich biodrach, obrócił się i zagłębił się w niej z jeszcze większą mocą. Czuła w sobie każdy jego ruch. Świat przestał istnieć. Ważne były tylko powracające fale rozkoszy. - Klara! - krzyknął, osiągając kolejny orgazm. Dziewczyna mimowiednie powtarzała jego imię. Na rzęsach czuła łzy szczęścia. Bryce spostrzegł to i mocniej ją przytulił. Przez chwilę pomyślała, że to się musi zaraz skończyć. Teraz jednak nie była w stanie powstrzymać żywiołu, któremu się poddała.